Rosyjski szlaban na jabłka
Od 1 sierpnia na teren Rosji nie wjedzie choćby jedna skrzynka jabłek, kapusty, kalafiorów czy śliwek pochodzących z Polski. Tak szybkiej reakcji Rosji na nałożone na nią sankcje Unii Europejskiej nikt się nie spodziewał.
Wprowadzone przez Rosję embargo w mniejszym lub większym stopniu dotknie wszystkich producentów owoców i warzyw, jednak najbardziej ucierpią sadownicy. Przypomnijmy, że tylko w zeszłym roku wyeksportowaliśmy od 1do 1,2 mln t. jabłek, a 2/3 z nich trafiło do Rosji. Oznacza to, że udział naszego wschodniego sąsiada w eksporcie jabłek waha się od 60 do 70 procent. Tym samym jest już pewne, że nie powtórzymy rekordowej sprzedaży z poprzednich lat, a cena owoców w kraju zacznie lawinowo spadać. .
Oficjalnie powodem zakazu - jak informują Rosjanie - jest „systematyczne naruszanie przez stronę polską międzynarodowych i rosyjskich wymogów fitosanitarnych przy dostawach polskiej produkcji roślinnej do Rosji". Bardzo szybko do zarzutów odniosło się polskie ministerstwo. - Naruszenia wymogów fitosanitarnych, które podaje się w związku z wprowadzeniem tymczasowego embarga na polskie produkty roślinne strona rosyjska, nie miały miejsca. Nieliczne przypadki zastrzeżeń były szczegółowo badane i wyjaśniane.- można przeczytać na stronie internetowej MRiRW.
Stowarzyszenie Sadowników RP nie jest zaskoczone embargiem. Od kilku tygodni z różnych stron otrzymywało sygnały, że taka sytuacja może mieć miejsce. Jednak w żaden sposób nie można było się przed nią zabezpieczyć. Co w tym przypadku mogą zrobić sadownicy? Marek Sawicki zachęca by wespół z nim wystąpić do Komisji Europejskiej o rekompensaty finansowe za wycofanie z rynku rosyjskiego owoców i warzyw.
Czy uda nam się spieniężyć setki tysięcy ton jabłek, które do niedawna trafiały na Wschód?
Od kilkunastu lat trwa akcja promocji warzyw i owoców za granicą. Na początku tego roku mówiło się, że polskimi owocami bardzo zainteresowane są kraje bliskiego i dalekiego wschodu z Arabią Saudyjską na czele. Jednak nierozwiązane jeszcze procedury formalno- prawne związane z transportem towaru przez granice mogą się ciągnąć miesiącami. Prawdopodobnie pierwsze jabłka trafią tam w 2015 roku. - Liczę, że dużą część jabłek wchłonie teraz rynek krajowy oraz kraje Europy Zachodniej - snuje plany Maliszewski. Na ile są one realne przekonamy się już niebawem. Swoją drogą wszyscy przetwórcy zgodnie powtarzają, że tak dobrych i tanich jabłek, jakie wschodni konsumenci kupowali z Polski, nie uda im się nigdzie dostać.
Pewne rozwiązanie widzi z kolei Bożena Nowacka z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w Warszawie: - Nie ma alternatywy zagospodarowania tak ogromnej ilości jabłek na rynku krajowym i na innych, poza Rosją rynkach zbytu. Producenci szukać będą, jak sądzę, dojścia na rynek rosyjski poprzez inne kraje, podobnie jak było to w latach 2005-2008, kiedy Rosja nałożyła embargo na przywóz z Polski świeżych owoców i warzyw - kończy ekspert z IERiGŻ.
Niemal od razu po informacji o embargu w polskim internecie spontanicznie ruszyła kampania jedz jabłka na złość Putinowi, którą rozpoczął Grzegorz Nawacki zastępca redaktora naczelnego „Pulsu Biznesu”. - Jeśli każdy z nas zacznie jeść więcej jabłek i pić cydru, to ulżymy producentom i zminimalizujemy wpływ rosyjskiego embargo na polską gospodarkę, a przy okazji będziemy zdrowsi, bo jabłka mają wiele zalet – napisał na Twitterze inicjator akcji.
Przypomnijmy, że w zeszłym roku Polska wyprzedziła Chiny pod względem eksportu jabłek i stała się największym dostawcą tych owoców na świecie.
Tomasz Parzybut, tvr.pl,
Na podstawie: MinRol, portalspozywczy.pl