Polscy producenci czereśni chcą połączyć siły
Import czereśni niskiej jakości w polskim sezonie jest wyzwaniem dla krajowych producentów tych owoców. To antyreklama dla polskiej czereśni – podkreślają sadownicy. Konsumenci oczekują ładnych, dużych i słodkich owoców i są gotowi zapłacić za nie więcej, ale często brakuje ich w dużych sieciach sklepów. Pozycja pojedynczych sadowników względem sieci jest jednak zbyt słaba.
Fot. pixabay/CC0
– Konsument chce mieć towar piękny, gruby, lśniący, smaczny i takie czereśnie musimy produkować, chcąc utrzymać się na rynku krajowym i eksportować. Wyzwaniem dla producentów czereśni i w ogóle dla polskiego rządu jest to, żeby coś zrobić z importem kiepskiej jakości czereśni do Polski, który mamy w późniejszym okresie dojrzewania polskich owoców. Od połowy sezonu sprowadzana jest do supermarketów czereśnia bardzo kiepskiej jakości, która robi nam antyreklamę – mówi Krzysztof Czarnecki, wiceprezes Związku Sadowników RP.
Czereśnia jest coraz częściej wybieranym owocem. Badanie Kantar Public przeprowadzone w ramach projektu „Core Team – promocja konsumpcji owoców i warzyw” wskazuje, że w czerwcu czereśnie pod względem popularności ustępowały tylko truskawce. Ich spożycie deklarowało 71 proc. konsumentów, co w porównaniu do czerwca 2023 roku oznacza wzrost o 28 pp. W lipcu, pod koniec sezonu, czereśnia razem z maliną zajęły trzecie miejsce z konsumpcją na poziomie 55 proc. Klienci wybierają przede wszystkim większe owoce, o średnicy ok. 3 cm. Nawet niższa cena nie zachęca do zakupu tych mniejszych i gorszej jakości, a właśnie takie czereśnie w dużej mierze trafiają z importu do polskich supermarketów. Także na bazarach i lokalnych targach pojawiały się czereśnie z południa Europy, często jednak – jak informował resort rolnictwa – były źle oznakowane.
– W marketach ludzie nie kupują tej czereśni, bo ona jest złej jakości. W mniejszych sklepach i na targowiskach jest superjakość, ale w większości marketów dużych sieci handlowych mamy czereśnię sprowadzaną z zagranicy, słabej jakości – przekonuje ekspert.
Związek Sadowników RP podaje, że już w momencie rozpoczęcia zbiorów polskich czereśni na półkach sklepów sieciowych dominowały czereśnie importowane, przede wszystkim z Turcji.
– Sytuacja z sieciami handlowymi od lat jest bardzo ciężka do negocjacji, nawet firmy handlujące z sieciami mają z tym problem, Ta czereśnia nie musi robić złej reklamy, w zamian może być tam sprzedawana polska czereśnia, pięknie zapakowana, żeby konsument ją kupował. Będziemy na pewno próbowali rozmawiać z sieciami handlowymi w tej sprawie – zapowiada wiceprezes Związku Sadowników RP. – Widzimy za granicą w supermarketach czereśnie pięknie zapakowane po pół kilograma czy po kilogramie w małe opakowania. Nie jest w skrzynkach pognieciona tak jak w naszych sieciach.
Problemem polskiego rolnictwa i sadownictwa jest jego rozdrobnienie. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa szacuje, że średnia wielkość gospodarstwa rolnego w Polsce to ok. 11 ha. Dla porównania np. w Niemczech, Francji czy Danii jest to kilkukrotnie więcej. Polskie rolnictwo jest również słabo zorganizowane, jedynie niewielki odsetek rolników należy do spółdzielni. Tymczasem, jak pokazuje przykład branży mleczarskiej, połączenie się w ramach spółdzielni może przynieść sporo korzyści.
– Sieci handlowe chcą podpisywać umowę na dostawę dużej ilości czereśni. Drobny sadownik nie podpisze umowy z siecią, bo po prostu tych czereśni aż tyle nie ma. Też jest ryzyko, bo nie wiadomo, czy będą przymrozki, czy grad. Według mnie powinno powstać na przykład w centralnej Polsce centrum dystrybucji czereśni. Potrzebujemy zawiązanej grupy producentów czereśni, żeby można było sprzedawać duże partie jednolitego towaru, bo w tej chwili tego nie mamy – tłumaczy ekspert.
W 2022 roku zbiory czereśni w Polsce GUS oszacował na 77 tys. t, w 2023 roku – na ok. 69 tys. ton. Z powodu niekorzystnych warunków pogodowych produkcja owoców w tym roku jest znacznie mniejsza – wstępny szacunek GUS wskazuje, że w tym roku spadnie o ok. 24 proc., do 52,1 tys. t. Większość trafia na krajowy rynek.
– Jako producenci czereśni widzimy potrzebę zrzeszenia się w grupę, która będzie miała większy potencjał. Wtedy można coś zdziałać, zaspokoić potrzeby marketów. Handel działa w obie strony. Moje czereśnie w większości lądują za granicą, w Czechach i Niemczech, a do Polski znów są sprowadzane z innych krajów. Nie przeszkadza nam jako producentom sprowadzanie czereśni wysokiej jakości, która jest droższa od naszej, bo ona nie robi złej roboty, tylko raczej podciąga cenę – przekonuje Krzysztof Czarnecki. – Problemem są tanie owoce niskiej jakości.
Newseria Biznes