Perspektywy makroekonomiczne Polski na 2024 r.
Ekonomiści Banku BNP Paribas prognozują, że w tym roku PKB w Polsce zwiększy się o 4%. Zdaniem analityków motorem wzrostu gospodarczego będą przede wszystkim wydatki konsumpcyjne gospodarstw domowych, wspierane przez szybko rosnące realne wynagrodzenia, a także transfery
Konsumpcja głównym motorem wzrostu
Według nowych prognoz ekonomistów Banku BNP Paribas, krajowa gospodarka nabierze w nadchodzących miesiącach rozpędu i po nieznacznym wzroście o 0,5% w ubiegłym roku, w bieżącym – Produkt Krajowy Brutto w Polsce zwiększy się o 4%. Wśród czynników ryzyka dla swoich przewidywań analitycy wskazują utrzymującą się nienajlepszą sytuację gospodarczą za granicą, zwłaszcza w Europie Zachodniej. Jednak w ich ocenie przyspieszenie konsumpcji (+4,5% r/r) będzie na tyle silne, że przyćmi jedynie nieznaczny wzrost wolumenu eksportu w bieżącym roku.
- Szacujemy, że średnie wynagrodzenie w gospodarce narodowej może w tym roku zwiększyć się w ujęciu realnym o 6%. Będzie to zarówno zasługa szybko zwalniającej na początku roku inflacji jak i dynamicznego, dwucyfrowego wzrostu płac, który poza wciąż bardzo dobrą sytuacją na rynku pracy napędzany będzie przez podwyżkę płacy minimalnej o blisko 20%, jak i znacząco wyższe wynagrodzenia w sektorze publicznym. Wydatki gospodarstw domowych wspierane będą także przez wyższe transfery fiskalne. Oceniamy, że w wyniku waloryzacji świadczenia 500+ do kwoty 800 zł i wprowadzenia programu Aktywny Rodzic („babciowe”) do rodzin trafić może dodatkowo ponad 30 mld zł. - mówi Michał Dybuła, główny ekonomista Banku BNP Paribas.
Zdaniem ekspertów wyższe wydatki konsumpcyjne będą dotyczyć przede wszystkim tych kategorii dóbr i usług, które charakteryzują się wysoką elastycznością dochodową popytu. Wśród nich wymieniają m.in. turystykę, gastronomię, meble i wyposażenie wnętrz czy artykuły gospodarstwa domowego. Zaznaczają także, że po pandemii popyt na usługi wciąż nie odbudował się w pełni, a wzrost dochodów powinien skłonić gospodarstwa domowe do częstszego korzystania z nich.
Ekonomiści są natomiast nieco mniej optymistyczni co do perspektyw inwestycji, choć zakładają ich wzrost w tym roku o około 2,5%.
- W ubiegłym roku nakłady brutto na środki trwałe okazały się zaskakująco odporne na osłabienie popytu konsumpcyjnego i zagranicznego, i zwiększyły się według naszych szacunków o około 7%, głównie za sprawą wydatków inwestycyjnych dużych przedsiębiorstw. Ze względu na wysoką bazę porównawczą w tym roku trudno będzie utrzymać tak żwawą dynamikę wzrostu. Oczekujemy jednak ożywienia inwestycji rządowych i samorządowych, w tym tych współfinansowanych ze środków unijnych. Trudno jednak wyrokować na ile szybko uruchamiane będą projekty z wieloletniego planu finansowego UE na lata 2021-2027 i Krajowego Planu Odbudowy, a także kiedy z Brukseli trafią do Polski fundusze w ramach regularnych wypłat wsparcia.– tłumaczy Tomasz Tyc, ekonomista Banku BNP Paribas.
Analitycy zwracają także uwagę na mniej znaczące komponenty PKB, które w tym roku mogą mocniej wpływać na ostateczną strukturę wzrostu gospodarczego. Ich zdaniem, istotna podwyżka wynagrodzeń w sektorze budżetowym może zwiększyć realną wartość spożycia publicznego tj. usługi zapewniane przez państwo jak edukacja czy bezpieczeństwo, a tym samym podbić dynamikę PKB.
Jednocześnie zaznaczają, że o ile silne ożywienie konsumpcji wydaje się w tym roku bardzo prawdopodobne, to skala jego przełożenia na dynamikę wzrostu gospodarczego obarczona jest niepewnością ze względu na politykę zarządzania zapasami. W latach 2021-22 firmy mocno zwiększyły posiadane przez siebie zapasy, jednak w zeszłym roku wraz ze słabnącym popytem, proces ten uległ wyraźnemu wstrzymaniu. Jeżeli w tym roku odradzający popyt konsumpcyjny miałby w większym stopniu być zaspokajany z pozycji magazynowych, mogłoby to oznaczać niższą produkcję, a tym samym wolniejsze tempo wzrostu PKB.
Inflacja najpierw zwolni, a potem przyśpieszy
Eksperci podkreślają, że tegoroczna ścieżka inflacji CPI zależna jest w dużej mierze od decyzji podatkowo-regulacyjnych. Według obecnego stanu prawnego zerowa stawka podatku VAT na żywność ma obowiązywać do końca pierwszego kwartału, natomiast ceny zakupu energii elektrycznej i gazu ziemnego przez gospodarstwa domowe zostały zamrożone na poziomie z 2022 roku przynajmniej do czerwca 2024 roku.
- W naszym bazowym scenariuszu inflacyjnym zakładamy, że działania osłonowe przestaną obowiązywać zgodnie z bieżącym harmonogramem. Prognozujemy więc, że dynamika cen konsumpcyjnych zwolni do około 3% r/r w marcu, po czym w dalszej części roku przyspieszy i w grudniu 2024 roku wyniesie około 6% r/r. Zmiany administracyjne mogą jednak silnie wpłynąć na ścieżkę inflacji. W skrajnym wypadku, w którym ceny zakupu energii w lipcu zostałyby ustalone na poziomie taryf zatwierdzonych przez Urząd Regulacji Energetyki inflacja CPI mogłaby pod koniec bieżącego roku zbliżyć się nawet do 10% r/r. W efekcie decyzje regulacyjne mogą mieć duże znaczenie nie tylko dla inflacji CPI samej w sobie, ale także dla wzrostu gospodarczego. Bardziej znaczący wzrost cen energii niż obecnie zakładamy, negatywnie wpłynąłby na realny dochód gospodarstw domowych - wyjaśnia Marcin Kujawski, starszy ekonomista Banku BNP Paribas
W tym świetle analitycy dużą uwagę przywiązują do szacunków inflacji bazowej, która nie uwzględnia cen energii, paliw i żywności. W ich ocenie szybkie tempo wzrostu płac oraz odradzający się popyt konsumpcyjny oznaczać będą, że wynikający z czynników krajowych strukturalny trend tej miary inflacji będzie pozostawał w tym roku w okolicach 5% r/r. Podkreślają oni jednak, że zwłaszcza w pierwszej połowie roku tłumiąco na presję cenową wciąż oddziaływać będą ubiegłoroczny spadek cen surowców oraz odnotowane w ostatnich miesiącach umocnienie kursu złotego.
Zachowawcza Rada Polityki Pieniężnej
W scenariuszu bazowym ekonomiści zakładają, że na obniżkę stóp procentowych Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się dopiero w listopadzie, a na koniec roku stopa referencyjna NBP wynosić będzie 5,25% i będzie o 50pb niższa niż obecnie. Wskazują oni jednak, że fakt, iż inflacja CPI może w najbliższym czasie spaść w pobliże, wynoszącego 2,5% +/-1pp, celu inflacyjnego NBP, nieco zwiększa prawdopodobieństwo wcześniejszego wznowienia cyklu łagodzenia polityki pieniężnej.
- Obniżenie inflacji w ostatnich miesiącach i jej spadek w okolice 3% w marcu mógłby przemawiać za rychłym cięciem stóp procentowych. Z drugiej jednak strony niższa dynamika cen na początku roku będzie wynikiem utrzymania działań osłonowych, które z kolei poprawiają i tak już optymistyczne perspektywy konsumpcji. Wyraźne ożywienie aktywności gospodarczej oznaczać będzie natomiast, że strukturalna presja inflacyjna w Polsce może ponownie zacząć się nasilać. Naszym zdaniem ostatecznie to trwałość presji inflacyjnej skłoni Radę do wstrzymania się z ponownym cięciem stóp procentowych do czwartego kwartału. W naszej ocenie ostatnia konferencja Prezesa NBP także wskazuje na to, że ze względu na dużą niepewność co do ostatecznego kształtu ścieżki inflacji w tym roku, RPP wykaże się w najbliższych miesiącach wstrzemięźliwością – wskazuje Michał Dybuła.
Kurs złotego – przestrzeń do dalszej umiarkowanej aprecjacji
W przypadku kursu walutowego, analitycy przewidują, że w warunkach ożywienia gospodarczego kurs złotego może w tym roku dalej nieznacznie się umacniać. Punktowa prognoza Banku BNP Paribas zakłada spadek kursu EURPLN do 4,25 latem bieżącego roku. Zdaniem ekspertów wsparciem dla notowań polskiej waluty powinno być też relatywnie „jastrzębie” nastawienie Rady Polityki Pieniężnej, zwłaszcza jeśli zgodnie z wyceną rynkową luzowanie polityki pieniężnej w strefie euro rozpoczęłoby się wiosną.
Sądzą oni także, że luźna polityka fiskalna i towarzyszące jej wysokie potrzeby pożyczkowe mogą z powrotem przyciągnąć inwestorów zagranicznych na polski rynek długu skarbowego. W latach 2018-2021 wartość obligacji skarbowych w rękach nierezydentów istotnie spadła, co wskazywałoby na przestrzeń do ponownego pojawienia się tej kategorii nabywców na polskim rynku dłużnym. Pomagać złotemu powinien też prawdopodobny zwiększony napływ funduszy unijnych. Jednocześnie mimo, że ekonomiści spodziewają się, że wraz z szybszym wzrostem gospodarczym ponownie pogarszać zacznie się bilans handlowy Polski, to nie uważają, że będzie to na tyle istotny czynnik, aby zapobiegł umocnieniu złotego w horyzoncie najbliższych 6-12 miesięcy.