Nieudane próby naprawiania demokracji. Opinia Tadeusza Kensego
Przez wiele lat życzliwie i aktywnie interesowałem się teorią państwa i prawa Carla Schmitta, szukałem jej wątków z zmianach zachodzących na Węgrzech oraz oczekiwałem pozytywnych efektów w polskim naśladownictwie.
Dziś nie mam wątpliwości, że nic z tego nie wyszło, a Viktor Orban poszedł w swoim wątpliwym w końcu zamyśle tak daleko, że zabrnął w ślepej uliczce.
Wniosek jest jeden: poprawiać/naprawiać liberalną demokrację mogą tylko przekonani, sprawdzeni i konsekwentni demokraci, a przy tym jeszcze zadeklarowani patrioci (co nie jest przecież niemożliwe nawet u zwolenników wzmacnianie europejskiej wspólnoty aż do granicy realnej konfederacji).
Na naszych oczach takimi starają się dziś pokazać wszyscy bez wyjątku liderzy (znów tzw. demokratycznej) opozycji. Może trochę szkoda, że tego typu wzmożenie u tych nieco starszych pojawiło się dopiero ostatnio.
Jarosław Kaczyński że Schmittiańskiej teorii wziął to, co najbardziej ryzykowne, gdy trafia w ręce osób nie do końca zrównoważonych. Mam na myśli podział na „wrogów i przyjaciół” oraz korzystanie z wyborczej „premii za rządzenie”. Równocześnie legitymacja PiS do mówienia „głosem narodu” z tytułu wygranych wyborów opiera się na głosach kilkoro posłów kupionych w wyniku haniebnych transferów międzypartyjnych - a przed taką właśnie sytuacją, podobnie jak przed zawłaszczaniem całej władzy przez jednego dyktatora ostrzegał Carl Schmitt...
Tadeusz Kensy – od 1977 roku działacz społeczny, gospodarczy i związkowy. Menedżer w wielu firmach, konsultant gospodarczy