W Polsce ponad pół miliona ludzi ma długi u co najmniej trzech różnych wierzycieli
Za prawie połowę zadłużenia polskich konsumentów notowanego w Krajowym Rejestrze Długów odpowiadają multidłużnicy. To osoby, które mają niezapłacone zobowiązania u co najmniej trzech różnych wierzycieli. Często są u progu popadnięcia w spiralę zadłużenia lub już się z nią mierzą. Ich przeterminowane zaległości sięgają 20,2 mld zł. 3/4 tej kwoty to długi mężczyzn, ale to kobieta jest rekordzistką i nie zapłaciła aż 82 firmom.
Fot. Adam Cyło
W Krajowym Rejestrze Długów widnieją osoby z wielomiesięcznymi lub nawet wieloletnimi zaległościami w płatnościach wobec firm i innych podmiotów, np. administracji publicznej. Wśród nich najgorzej rokują multidłużnicy – osoby, które nie uregulowały należności wobec przynajmniej 3 wierzycieli.
– Obecnie polscy konsumenci mają do oddania ponad 44,6 miliarda złotych. Wśród osób zalegających ze spłatą prawie co czwarta osoba, to multidłużnik. Ich „wkład” w ogólne zadłużenie jest jednak znacznie wyższy. Posiadający przynajmniej trzech wierzycieli są łącznie winni 20,2 miliarda złotych, co odpowiada niemal połowie całego zadłużenia Polaków. To pokazuje skalę problemu i daje obraz tego jak wiele osób w naszym kraju mierzy się z widmem pętli zadłużenia – zaznacza Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Mężczyzna w średnim wieku ze wsi lub dużego miasta
Wśród 534 672 multidłużników najwięcej do uregulowania mają mężczyźni. Ich zaległości (15,2 mln zł) są ponad trzy razy większe niż u kobiet. Jednak to wśród pań można znaleźć rekordzistkę pod względem liczby wierzycieli. Mieszkanka województwa warmińsko-mazurskiego nie zapłaciła 190 razy 82 firmom na łączną kwotę 2,2 mln zł. Wśród panów niechlubny prym wiedzie Mazowszanin ze 199 przeterminowanymi fakturami na 2,1 mln zł, do uregulowania u 63 wierzycieli.
Blisko połowa multidłużników mieszka w czterech województwach: śląskim, mazowieckim, dolnośląskim i wielkopolskim. Przypada na nich połowa długu. Najliczniejszą ich grupą są mieszkańcy województwa śląskiego. Mają najwięcej nieuregulowanych zobowiązań oraz najwyższą kwotę do spłaty (3,1 mld zł). Pod względem liczby czekających na pieniądze wierzycieli to jednak Mazowsze wiedzie prym. Tutejsi seryjni dłużnicy zalegają im też na niewiele mniej, bo na 2,8 mld zł. Odzyskać 2 mld zł wierzyciele chcieliby od Dolnoślązaków. Prawie 51 tys. Wielkopolan ma z kolei do oddania blisko 1,9 mld zł. W czołówce jest też Pomorskie. Tamtejsi multidłużnicy mają do uregulowania ponad 280,3 tys. zobowiązań na kwotę 1,6 mld zł.
Trzech lub więcej wierzycieli najczęściej mają osoby w średnim wieku – od 36 do 55 lat. Do nich należą też największe nieopłacone kwoty – łącznie 14 mld zł. Najmniej do oddania mają najmłodsi multidłużnicy (177 mln zł), którzy nie przekroczyli 25 r.ż.
Co ciekawe, wielokrotnego zadłużonego najczęściej można spotkać na wsi czy w małych miejscowościach liczących do 5 tys. mieszkańców lub w największych miastach, gdzie mieszka ponad 300 tys. osób. W obu tych lokalizacjach takie osoby są winne przeszło 4 mld zł swoim wierzycielom. Najmniejszą reprezentację wśród multidłużników mają mieszkańcy miast liczących od 5 do 10 tys. rezydentów.
Multidługi to krok w kierunku bankructwa
Jak wskazują eksperci Krajowego Rejestru Długów, przyczyny problemów z wielokrotnymi zobowiązaniami są różne. W wielu wypadkach jest to nieroztropność, wynik zapożyczania się ponad miarę, bez refleksji czy kolejne zobowiązanie nie przekracza możliwości spłaty. Zwłaszcza ta grupa ucierpiała w wyniku rosnących stóp procentowych i kosztów życia wynikających z inflacji. Nie brakuje też osób po prostu nieuczciwych, która próbują żyć na koszt innych. Trudności mogą wynikać z sytuacji losowej, np. utraty pracy, choroby czy nieszczęść, ale jak podkreślają eksperci KRD to mniejszość wśród widniejących osób w rejestrze. W przypadku multidłużników swój wpływ ma także efekt wpadnięcia w tzw. spiralę zadłużenia. W tym scenariuszu skala zobowiązań przyrasta niczym kula śnieżna. Podstawowe potrzeby finansowe czy konieczne do uregulowania płatności finansowane są z pomocą pożyczek i kredytów. Zobowiązań jedynie przybywa, nie ubywa, są coraz droższe i tym samym trudniejsze do uregulowania.
– To nie są rzadkie przypadki, kiedy dostajemy zlecenia odzyskania należności z kilku różnych firm i instytucji, a dotyczące jednej osoby. I najgorszą rzeczą jaką wówczas może ona zrobić, jest unikanie kontaktu z negocjatorem. Wtedy sprawa trafi do sądu i dłużnik będzie musiał spłacić nie tylko dług wraz z karnymi odsetkami, ale jeszcze koszty sądowe i komornicze. Jeśli ktoś nawet wpadł w spiralę zadłużenia z własnej winy, ale chce pozbyć się kłopotu, to negocjator w tym pomoże. Postara się ułożyć plan spłaty tak, żeby była realna szansa na wyjście na prostą. To zdecydowanie lepsze rozwiązanie, bo alternatywą może być bankructwo i licytacja całego majątku. A liczba bankructw cały czas rośnie, w I półroczu tego roku było ich wyjątkowo dużo, bo ponad 10,5 tysiąca. Połowa z nich była notowana w Krajowym Rejestrze Długów już 2 lata wcześniej – informuje Jakub Kostecki, prezes firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Prezes Kaczmarski Inkasso przypomina przy tym, że jest jeszcze grupa multidłużników, która świadomie zaciąga zobowiązania, których nie zamierza regulować. Wówczas padają w rozmowie z negocjatorem stwierdzenia „jak pożyczyli pieniądze, to niech teraz się martwią jak je odzyskać” albo „ta firma jest bogata, poradzą sobie bez mojej zapłaty”.
- Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Te 534 tysiące osób było już wpisanych do KRD, a mimo to ktoś kolejny im coś sprzedał z odroczonym terminem płatności. Albo nie sprawdził albo sprawdził, a jednak zaryzykował. Rachunek za to wyniósł ponad 20 miliardów złotych – dodaje Adam Łącki.
.