Rada Miasta Rzeszowa uporządkowała formalne zamieszanie wokół miejskiego programu in vitro
RZESZÓW. A musiała to zrobić, bo Regionalna Izba Obrachunkowa do poprzednich ustaleń miała zastrzeżenia.
Mówiąc pokrótce. Do wprowadzenia takiego programu miasto przymierzało się już jakiś czas temu, jeszcze za prezydentury Tadeusza Ferenca. Podczas jednej z sesji Rady Miasta pojawił się projekt uchwały o wyasygnowanie z budżetu jakichś środków na uruchomienie takiego programu. Nic z tego nie wyszło, z różnych zresztą względów.
Wprowadzenie programu in vitro stało się bardziej realne w ubiegłym roku, kiedy pojawił się on jako propozycja do realizacji w ramach Rzeszowskiego Budżetu Obywatelskiego. Pomysł chwycił, ale jak to z RBO, załapał się tylko na kwotę 50 tys. zł i realizację w 2023 r.(projekty budżetów obywatelskich muszą być realizowane w ciągu roku). Wówczas jednak miasto postanowiło pójść za ciosem, znalazło pieniądze na realizację programu w szerszym zakresie. A przede wszystkim do 2025 r. Ostatecznie miał on kosztować 650 tys. zł (50 tys. zł z RBO i 600 tys. zł z budżetu miasta). Jesienią rozpisano konkurs na placówkę, która miałaby zająć się realizacją programu. W styczniu miasto podpisało umowę z rzeszowską Kliniką Leczenia Niepłodności „Parens”. I program niby wystartował.
Wkrótce pojawiły się jednak formalne zastrzeżenia ze strony RIO, które wytknęło miastu pewne proceduralne błędy.
Że niby jak to tak? Tu roczny projekt RBO a połączony z kilkuletnim projektem. Do tego połączono pieniądze z obu źródeł. Poza tym... może i miasto zarezerwowało na niego jakieś pieniądze, ale w budżecie nie były wyodrębnione, tylko w jednym „worze” ze środkami na realizację innych prozdrowotnych programów. No i co jak co, ale Rada Miasta musi jednak przyjąć dla programu in vitro (innych programów prozdrowotnych zresztą też) osobne uchwały.
Miasto, choć dziwiło się zarzutom RIO, postanowiło dla świętego spokoju uporządkować prawnie funkcjonowanie miejskiego programu in vitro i skierowało na wtorkową sesję jednolity projekt uchwały. Jednak już na początku obrad Jerzy Jęczmienionka, radny klubu PiS, zgłosił wniosek o odesłanie go do komisji rewizyjnej. Zapoznając się z uwagami RIO, wyłuskał z pisma, że wcześniejsze rozwiązania naruszały przepisy kilku ustaw, do tego miasto miało wystartować z programem bez przyjęcia przez radnych odpowiedniej uchwały, itd. itp.
Janina Załuska, prawnik UM Rzeszowa, bodaj dwukrotnie musiała tłumaczyć na czym polegały zastrzeżenia RIO. I dodawała, że projekt uchwały, który miasto skierowało na sesję, to nic innego, jak odpowiedź na owe zastrzeżenia. Teraz wszystko powinno być już lege artis.
Ostatecznie projekt uchwały o miejskim programie in vitro został przegłosowany. Za było 17 radnyc, a przeciw 9 radnych.