Rzeszowska promocja książek „Internowani w Nowym Wiśniczu i Załężu”
RZESZÓW. Spotkanie działaczy Solidarności i innych antykomunistycznych ugrupowań.
W Wojewódzkim domu Kultury w Rzeszowie odbyła się w promocje dwutomowej książki „Internowani w Nowym Wiśniczu i Załężu”.
Jeden z tomów zawiera dzienniki i relacje, a drugi wspomnienia. Publikacja została wydana przez Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego, działające w Krakowie.
- Nie wdajemy się w spektakularne akcje, wystrzegamy się deklaracji politycznych – charakteryzował instytucję dr hab. Andrzej Dróżdż, współprowadzący spotkanie.
Wśród uczestników byli Cezary Kaźmierczak, Aleksander Gleichgewicht, Jerzy Stępień, Tadeusz Chmielewski, Tadeusz Kensy, Janusz Szkutnik, Stanisław Alot, Czesław Łączak, Bogusław Sonik, Zenon Lis, Adam Jawor, Henryk Cząstka, Adam Śnieżek, Piotr Marzec, Jamusz Szkutnik, Ryszard Zagórski czy też zaangażowani w pomoc internowanym ks. Stanisław Słowik (który wielokrotnie w latach 1981 i 1982 odwiedzał internowanych w ośrodku) Wanda Minicka-Wojturska czy Jan Wyciślak.
Obecny był członek zarządu województwa Stanisław Kruczek i (przez chwilę) Jerzy Bednarz, radny powiatowy i szef Solidarności Rolników Indywidualnych. List przysłał prezydent Rzeszowa Konradd Fijołek.
Cześć z uczestników spotkania widziało się pierwszy raz od czasów internowania. Wspomniano także zmarłych: Bogusława Duchania, Jacka Smagowicza, lekarza Jacka Orłowskiego (zabrała głos jego żona), Jacka Balucha, Tadeusza Markiewicza.
Zebrani odśpiewali „Marsz Konfederatów”, pieśń z tekstem Juliusza Słowackiego, śpiewaną w czasie internowania podczas mszy świętych.
Wanda Minicka-Wojturska przypomniała działalność komitet pomocy internowanym. Komitet świadczył pomoc prawną (razem z Elżbietą Markowicz), pomoc lekarska, zbiórka darów, zapisywał też przebieg procesów.
- Gdy byliśmy na sali sędziowie zachowywali się grzeczniej, a internowani byli podniesieni na duchu - mówiła.
Zespół zbierał też informacje o wszystkich represjonowanych. Jan Wyciślak stwierdził, że skontaktowali się z wszystkimi internowanymi i zebrali bazę większą niż obecnie posiada Instytut Pamięci Narodowej.
Ks. Stanisław Słowik przypomniał, zdarzenie z 1981 r. Wanda Minicka-Wojturska zaproponowała krzyczącemu na nią komendantowi więzienia majorowi Kroczkowi przełamanie się opłatkiem. Zaskoczony funkcjonariusz przełamał się opłatkiem i pocałował w rękę działaczkę podziemniej Solidarności.
- Nie pozwólmy na V kolumnę, jak w 1944 r. - mówił Czesław Łączak, radny Prawa i Sprawiedliwości w sejmiku województwa podkarpackiego i wiceprzewodniczący sejmiku.
- Bądźmy dumni z tego co zrobiliśmy, nie dajmy się zgorzknięć – mówił Bogusław Sonik, były eurodeputowany Platformy Obywatelskiej.
Zenon Lis – zaangażowany w upamiętnienie działaczy Solidarności - zwracał uwagę, że więzienie uczy pokory, „pokory wobec każdego z nas”.
- Co do martyrologii, żal mi tych co mieli wyroku – dodawał Zenon Lis. - Ich było mniej, rzadziej się o nich mówi.
Jerzy Stępień zwrócił uwagę, że internowanie ciężko znosiły rodziny działaczy, kobiety i dzieci. Stanisław Alot przypomniał, że część internowanych – około 30 – zostało przez służbę bezpieczeństwa zwerbowanych do współpracy.
Aleksander Gleichgewicht przytoczył losy wrocławskiej jedenastki czyli grupy internowanych, przewożonych ciągle z jednego ośrodka odosobnienia do drugiego. Zauważył, dzięki temu, że Załęże miało specyficzną atmosferę.
Adam Jawor opowiedział się za obrązowieniem historii, pokazywaniem życia codziennego internowanych, także takich zachowań jak pędzenie bimbru.
Cezary Kaźmierczak, który miał w chwili internowania 17 lat (Ruch Młodej Polski) stwierdził, że jako człowiek młody, bez rodziny mógł sobie pozwolić na wiele rzeczy.
Głos zabrali także historycy. Dr Dariusz Fudali, oficer Służby Więziennej zwrócił się o informacje dotyczące przyjaznych zachowań ze strony strażników więziennych. Chodzi o upamiętnienie ich postaw. Z kolei radkator naczelny Tajnej Historii Rzeszowa Marcin Maruszak zwrócił uwagę na obecność komunistycznych symboli w przestrzeni publicznej Rzeszowa.
Podczas spotkania nie brakło anegdot. Jako ciekawostkę można podać krótki występ Jerzego Stępnia, który zagrał na saksofonie sprzed 40 lat, na którym grywał także w ośrodku internowania. W piśmie do komendanta zwrócił uwagę, że został zwolniony z pracy, dlatego prosi o zgodę na ćwiczenie gry na instrumencie, by zarobkować jako muzyk na weselach.