Przyszłość Polski to energetyka rozproszona w oparciu o OZE - opinia Mieczysława Kasprzaka
Dzisiaj stajemy przed wyborem dwóch różnych modeli rozwoju polskiej energetyki. Jeden to model rodem z XX w. działający w oparciu o stare technologie i wielkie elektrownie. Jest w pełni zcentralizowany. Drugi rodem z XXI w. zamiast na wielkich elektrowniach i potężnych instalacjach opiera się na wielu małych i inteligentnych systemach. Jest w pełni zdecentralizowany. Sięga też w daleko większym stopniu, po nowe, innowacyjne technologie.
Mieczysław Kasprzak. Fot. Archiwum
Czytaj też OZE to kropla w morzu potrzeb – opinia Bartosza Szczepańskiego
Chodzi mi tutaj oczywiście o energetykę rozproszona działającą w oparciu o tzw. mikroinstalacje odnawialnych źródeł energii (OZE) i prosumentów. Mikroinstalacje to według ustawy, którą przygotowywałem w Ministerstwie Gospodarki, to instalacje służące do wytwarzania energii z OZE o niewielkiej mocy. Według ustawy o OZE, którą przygotowywałem są instalacje wytwarzające energię elektryczna do 40 kW lub mocy cieplnej do 70 kW. Tyle energii zużywają średnio cztery przeciętne gospodarstwa domowe. Prosument to najkrócej opisując wytwórca energii z mikroinstalacji, która jest przeznaczona na potrzeby własne, a nadmiar można sprzedawać (12 lipca 2013 roku Senat przyjął poprawkę do nowelizacji Prawa energetycznego (tzw. małego trójpaku), która zwalnia prosumentów z obowiązku rejestracji działalności gospodarczej w celu sprzedaży nadwyżki energii elektrycznej do sieci oraz obowiązku posiadania koncesji URE).
Dlaczego do takich rozwiązań należy przyszłość?
Dzisiaj trzeba jasno powiedzieć, że Europa jako centrum gospodarcze wyraźnie jest dystansowana przez inne regiony. Jak więc znów tchnąć w nasz kontynent wigor? Jak sprawić, by gospodarka rozwijała się tak szybko, jak przed kryzysem? Jeremy Rifkin proponuje Europie trzecią rewolucję przemysłową. Rewolucję naukowo-techniczną, której symbolem są nowe technologie związane z OZE. W książce „Trzecia rewolucja przemysłowa” pisze o jej pięciu filarach. Są to:
- rozwój technologii i przestawienie się na OZE
- przekształcenie gospodarstw domowych w prosumentów
- wprowadzenie technologii umożliwiających magazynowanie energii
- stworzenie tzw. energetycznego Internetu, w którym prosumenci będą wymieniać się energią
- wprowadzenie samochodów elektrycznych oraz inteligentnych sieci[1].
Zalety trzeciej rewolucji przemysłowej Europejczycy już dostrzegają. Bruksela od dawna naciska na rozwój sektora OZE (w Polsce do 2020 r. 15 proc. wyprodukowanej energii ma pochodzić z OZE). Czołowe europejskie kraje stawiają na zieloną energią w stopniu daleko bardziej idącym niż dyrektywy unijne. Przykład Niemiec jest tu, jak najbardziej zasadny. U naszych zachodnich sąsiadów jest już dzisiaj 5 mln prosumentów! Ponad połowa zainstalowanych tam mocy odnawialnych znajduje się w rękach gospodarstw domowych (40 proc.) i rolników (11 proc.). Czemu więc Polacy mają być gorsi? To oznacza nowe technologie, innowacyjność, oszczędność energii, ochronę środowiska, uruchomienie wielkiego potencjału aktywności i pomysłowości obywateli, wreszcie szereg nowych miejsc pracy i olbrzymie oszczędności zarówno dla państwa, jak i dla obywateli.
To szczególnie duża ulga dla państwa, bo zamiast budować jedną, czy drugą wielką elektrownię, podobną energię mogą wytworzyć tysiące mikroinstalacji. Państwo nie musi inwestować, zrobią to obywatele.
Polska ma wprost idealne warunki i możliwości do rozwoju energetyki prosumenckiej. W naszym kraju można instalować zarówno moduły fotowoltaiczne, małe elektrownie wiatrowe, kolektory słoneczne, kotły na biomasę mikrobiogazownie, pompy ciepła. W tej chwili wykorzystujemy jedynie 18 proc. potencjału OZE w naszym kraju. Wraz z wzrostem technologii ten potencjał jeszcze wzrośnie. Dlatego w naszym kraju mamy rzesze zainteresowanych, którzy chcieliby zainstalować mikroinstalacje i zostać prosumentami. Dotyczy to przede wszystkim tzw. Polski lokalnej, obszarów wiejskich, które stanowią 40 proc. obszaru kraju. Pod koniec 2012 r. mimo, że nie było wielkiego wsparcia ze strony państwa mieliśmy w naszym kraju 223 139 mikroinstalacji. Jednak zainteresowanie jest dużo większe. Badania wskazują, że najwięcej chętnych gotowych zainwestować w mikroinstalacje znajduje się wśród przedsiębiorców, rolników oraz osób młodych. Jako poseł uczestniczę w spotkaniach z rolnikami, wielu z nich jest niezmiernie zainteresowanych takimi rozwiązaniami. Oni przecież np. mają największe możliwości wytwarzania energii z biomasy, czy zainstalowania mikrobiogazowni (które wytwarzają ekologiczny nawóz – rolnicy mogą go potem odpowiednie spożytkować). Mamy więc olbrzymi potencjał, który musimy wykorzystać. Dla przykładu w Niemczech mamy ponad 7 tys. biogazowi (w dużej mierze tzw. mikrobiogazowni), w Polsce około 30 (i są to duże biogazownie). Nie chodzi tutaj jednak tylko o przedsiębiorców i rolników, wielkie możliwości otwierają się też przed właścicielami gospodarstw domowych. W Polsce 3,7 mln budynków ma warunki techniczne, by zainstalować minimum jedną mikroistalację OZE. Warto zwrócić uwagę na fakt, że w Polsce są też producenci instalacji do wytwarzania OZE, którzy mają dostęp do najnowszych technologii. Kolektory słoneczne, instalacje fotowoltaiczne, kotły na palety, brykiety z biomasy są już produkowane w naszym kraju. W większości przypadków jest to produkcja na eksport. Ale np. według danych Instytutu Energetyki Odnawialnej Polska w 2012 r. była drugim, co do wielkości rynkiem kolektorów słonecznych w Europie. Przez lata rynek ten wykazywał wyraźne tendencje wzrostowe, a dominowali na nim nasi rodzimi producenci. Niestety ostatnio rynek krajowy zalały produkty chińskie, co zmieniło nieco proporcje. Mimo to potencjał naszych firm jest duży. Wielokrotnie sami producenci dopytywali się mnie kiedy wprowadzimy stosowne wsparcie dla prosumentów. Po prostu nie mogą się doczekać, kiedy w naszym kraju powstanie chłonny rynek! Skoro mamy taki potencjał zróbmy wszystko, aby go w pełni wykorzystać!
Musimy wesprzeć inwestycje w mikroinstalacje
W 2010 r. rząd przyjął „Krajowy plan działań w zakresie energii ze źródeł odnawialnych” (KPD). Do chwili obecnej jest to jedyna podstawa formalna do planowania rozwoju mikroinstalacji. Według niego w 2020 r. będziemy mieć 2,5 mln prosumentów, do tego czasu powstanie też 54 tys. zielonych miejsc pracy, w tym 15 tys. w sektorze produkcji urządzeń. Według autorów raportu rynek mikroinstalacji już dzisiaj jest warty 4,5 mld zł, a w 2020 r. ma być to 26,5 mld zł. Niestety porównanie założeń KPD w zakresie mikroinstalacji z obecną sytuacją pokazuje, że pojawiły się istotne opóźnienia. Według mojej oceny wynikają one jednoznacznie z faktu, że nie przystąpiliśmy do działań mających na celu likwidację barier administracyjnych oraz udzielenie szerokiego wsparcia finansowego dla mikroinstalacji. Uważam też, że krokiem milowym (zupełnie świadomie używam tego określenia) byłoby uchwalenie ustawy o OZE, którą przygotowywałem w czasie mojej pracy w Ministerstwie Gospodarki. Prawda jest taka, że mamy już gotowe rozwiązania, które trzeba jedynie wprowadzić w życie. Trzeba jedynie trochę odwagi! Wprowadzenie jasnych przejrzystych uregulowań i form wsparcia dla energetyki rozproszonej zakończyło, to co widzimy dzisiaj, co sam często nazywam wolną amerykanką. Ustawa, którą przygotowywałem przewiduje liczne usprawnienia administracyjne m.in. jak zwolnienie z obowiązku uzyskania decyzji o pozwoleniu na budowę mikorinstalacji OZE i związanej z nim infrastruktury, ustalenie stałych 15-letnich taryf, brak konieczności rejestrowania działalności gospodarczej i niższe koszty za przyłączenie do sieci (bezkosztowo w przypadku mocy niższych od aktualnych mocy przyłączeniowych). Część z tych rozwiązań jest już wprowadzana. 12 lipca 2013 roku Senat przyjął poprawkę do nowelizacji Prawa energetycznego (tzw. małego trójpaku), która zwalnia prosumentów z obowiązku rejestracji działalności gospodarczej w celu sprzedaży nadwyżki energii elektrycznej do sieci oraz obowiązku posiadania koncesji Urządu Regulacji Energetyki. Jednak przede wszystkim potrzeba rozwiązań dotujących mikroinstalacje. Niewątpliwie rozwojowi rynku prosumenckiego w Polsce sprzyjać będzie stworzenie odpowiedniego systemu wsparcia finansowego w ramach przejrzystego programu dotacji z funduszy unijnych i krajowych. Czy przyniesie to efekty? Tak było w krajach, gdzie wprowadzono wsparcie dla prosumentów. Wielkiej Brytanii w 2008 r. liczba mikroinstalacji wynosiła 98 tys. W 2012 r. już 358,3 tys.
Mieczysław Kasprzak, poseł na Sejm, były wiceminister gospodarki, odpowiedzialny za przygotowanie ustawy o OZE