Projekt Temida przy ul. Rejtana wraca do łask?
RZESZÓW. Miejscy radni ponownie zgodzili się na darowiznę Ministerstwu Sprawiedliwości działki przy ul. Dołowej, na której kiedyś stanąć miał nowy Sąd Okręgowy w Rzeszowie.
Budynek Sądu Rejonowego w Rzeszowie. Fot. koniorstudio.pl
Innymi słowy, być może wymyślony przed laty projekt Temida ma jednak szansę na kontynuację. Do tej pory zrealizowano bowiem tylko fragment owego planu, a więc budowę Sądu Rejonowego. A na działkach przy ul. Rejtana, Dołowej i Kustronia docelowo powstać miał cały kompleks budynków dla wymiaru sprawiedliwości, z gmachem nowego Sądu Okręgowego włącznie.
Przez wiele lat, od powstania nowego Sądu Rejonowego, niby nic się nie działo. Niby, bo przecież stare targowisko przy ul. Dołowej znalazło nową lokalizację. Powstała odpowiednia infrastruktura drogowa i techniczna. Nic tylko zabierać się za budowę nowego gmachu Sądu Okręgowego, który miałby się wyprowadzić z Zamku Lubomirskich. Ten zaś, po przejęciu przez miasto, będzie można przeznaczyć na cele kulturalne.
Pierwszy raz działkę przy ul. Dołowej radni miejscy podarowali Skarbowi Państwa w czerwcu 2017 r. Wokół samej budowy Sądu Okręgowego zrobiło się trochę cicho, ale główny nacisk w kontaktach władz Rzeszowa z Ministerstwem Sprawiedliwości położony został na docelowy zwrot miastu budynku zamku.
Nagle w 2020 r. cała sprawa jakoś dziwnie przyspieszyła. Wszystko zaczęło się nagle udawać i zdobywać zgody decydentów. To jednak dopiero kilka miesięcy później, bo jeszcze w lutym tego roku, ni z gruszki ni z pietruszki, Urząd Miasta skierował na sesję Rady Miasta projekt uchwały, aby nowy Sąd Okręgowy budować jednak przy ul. Borowej i to właśnie tamtejsze działki podarować Skarbowi Państwa (czytaj Ministerstwu Sprawiedliwości), a nie te przy ul. Dołowej. Radni, co nie powinno dziwić, byli skonsternowani. Wiceprezydent Rzeszowa Andrzej Gutkowski tłumaczył wówczas, że to bynajmniej nie inicjatywa miasta a tak naprawdę Ministerstwa Sprawiedliwości. To miało zlecić swoje badania geologiczne terenu przy ul. Dołowej, a ich wynik wskazywał jakoby, że nowego Sądu Okręgowego tam budować ministerstwu się nie opłaca. Grunty są m.in. zanieczyszczone różnymi odpadami po byłym wysypisku śmieci. Radni wówczas jednak nie odpuścili i postanowili ostatecznie skierować projekt do odpowiedniej komisji Rady Miasta. Miasto - czytaj prezydent Tadeusz Ferenc - nie odpuściło i kilka tygodni później do porządku obrad sesji rady Miasta wpłynął kolejny projekt uchwały. Nowy Sąd Okręgowy powstanie na osiedlu Drabinianka (ulice Graniczna i Zielona). Resort sprawiedliwości miał taką lokalizację już zaakceptować. I ten pomysł wprowadził radnych w stan konsternacji. Jeśli już, to na wskazanym przez miasto działkach, miało powstać kryte lodowisko (swoją drogą takiej lokalizacji też sprzeciwiali się okoliczni mieszkańcy). Niektórzy zapewne pamiętają jeszcze, że były to dość dziwne czasy. Zapowiadane i planowane duże miejskie inwestycje co i rusz zmieniały swoje lokalizacje, jak jakieś pionki na planszówce. Tym razem radni jednak spór przegrali i projekt uchwały o darowiźnie działek na Drabiniance stał się faktem (dodajmy jeszcze, że ową sesję Rady Miasta zaszczycił sam wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł).
Po kilku kolejnych miesiącach okazało się (a przynajmniej wielu na ten fakt wskazywało), skąd był ten cały ówczesny pośpiech. Tadeusza Ferenca zmógł koronawirus i zrezygnował ze stanowiska, a na swego następcę namaścił... Marcina Warchoła. Wspierał go jak mógł w kampanii wyborczej na nowego prezydenta miasta. Faktem jednak było, że procedury ruszyły. Sąd Okręgowy w Rzeszowie ogłosił przetarg na wykonawcę projektu swojej nowej siedziby (oczywiście już wtedy, kiedy Marcin Warchoł potwierdził raz jeszcze swój start w wyborach).
Temat „upadłego” projektu Temida i owej tajemniczej ekspertyzy wiceministra Warchoła (którą ponoć mało kto widział na oczy) mimo wszystko spędzał sen z powiek wielu radnym. Na jednej z sesji Rady Miasta, kiedy urzędem chwilowo kierował, jako p.o. prezydenta, Marek Bajdak, radni ponownie zaczęli dopytywać, jak to w końcu z tymi wszystkimi ekspertyzami gruntu przy ul. Dołowej jest?! W odpowiedzi Marek Bajdak poinformował, że jedyna ekspertyza tej działki, o której wie, to ta zlecona przez miasto, jeszcze bodaj w 2004 r. A w tamtej ekspertyzie stać miało, że owszem w gruncie tych substancji trujących to trochę jest, ale tak jakby poniżej norm.
Kilkanaście tygodni później ponownie nastąpił zwrot. Po pierwsze, przetarg na projekt nowego Sądu Okręgowego został unieważniony. Mieszkańcy Drabinanki skutecznie oprotestowali w sądzie administracyjnym sam pomysł lokalizacji takiego gmaszyska pośród domków jednorodzinnych. Po drugie, nowym prezydentem miasta został nie Marcin Warchoł a Konrad Fijołek. Nowa administracja postanowiła ponownie sprawdzić, czy grunty przy ul. Dołowej nadają się pod taką dużą inwestycję. Zlecono wstępne badania specjalistom z Politechniki Rzeszowskiej, później specjalistycznej firmie i... Okazało się, że owszem, można tam postawić wielkie gmaszysko nowego sądu. Ba, nowe ekspertyzy potwierdziły właściwie te zlecone przez samo już kilkanaście lat temu. Zaopiniowały je również odpowiednie służby sanitarne.
O niektórych fragmentach opisanej wyżej historii mówiła na wtorkowej sesji 12 lipca wiceprezydent Jolanta Kaźmierczak, która zaprezentowała radnym nowy projekt uchwały o darowiźnie Skarbowi Państwa pod budowę Sądu Okręgowego działek przy ul. Dołowej. A żeby nie wyszło, że znów miasto działa trochę „na wariata”, wiceprezydent dodała, że po zapoznaniu się z wynikami najnowszych miejskich ekspertyz geologicznych, zgodę na przejęcie terenu przy ul. Dołowej wyraziła dyr. Sądu Okręgowego w Rzeszowie.
I tak oto historia zatoczyła koło. Ciekawe tylko, czy nadal będzie się ono toczyć we właściwym kierunku, czy też tu i ówdzie nie zacznie się prężyć i prostować? A Zamek Lubomirskich? Jakoś wielkiego ciśnienia na szybkie jego przejęcie ostatnio nie widać. Pewnie kiedyś i tak do miasta wróci!
Projekt Temida przy ul. Rejtana wraca do łask?
RZESZÓW. Miejscy radni ponownie zgodzili się na darowiznę Ministerstwu Sprawiedliwości działki przy ul. Dołowej, na której kiedyś stanąć miał nowy Sąd Okręgowy w Rzeszowie.
Innymi słowy, być może wymyślony przed laty projekt Temida ma jednak szansę na kontynuację. Do tej pory zrealizowano bowiem tylko fragment owego planu, a więc budowę Sądu Rejonowego. A na działkach przy ul. Rejtana, Dołowej i Kustronia docelowo powstać miał cały kompleks budynków dla wymiaru sprawiedliwości, z gmachem nowego Sądu Okręgowego włącznie.
Przez wiele lat, od powstania nowego Sądu Rejonowego, niby nic się nie działo. Niby, bo przecież stare targowisko przy ul. Dołowej znalazło nową lokalizację. Powstała odpowiednia infrastruktura drogowa i techniczna. Nic tylko zabierać się za budowę nowego gmachu Sądu Okręgowego, który miałby się wyprowadzić z Zamku Lubomirskich. Ten zaś, po przejęciu przez miasto, będzie można przeznaczyć na cele kulturalne.
Pierwszy raz działkę przy ul. Dołowej radni miejscy podarowali Skarbowi Państwa w czerwcu 2017 r. Wokół samej budowy Sądu Okręgowego zrobiło się trochę cicho, ale główny nacisk w kontaktach władz Rzeszowa z Ministerstwem Sprawiedliwości położony został na docelowy zwrot miastu budynku zamku.
Nagle w 2020 r. cała sprawa jakoś dziwnie przyspieszyła. Wszystko zaczęło się nagle udawać i zdobywać zgody decydentów. To jednak dopiero kilka miesięcy później, bo jeszcze w lutym tego roku, ni z gruszki ni z pietruszki, Urząd Miasta skierował na sesję Rady Miasta projekt uchwały, aby nowy Sąd Okręgowy budować jednak przy ul. Borowej i to właśnie tamtejsze działki podarować Skarbowi Państwa (czytaj Ministerstwu Sprawiedliwości), a nie te przy ul. Dołowej. Radni, co nie powinno dziwić, byli skonsternowani. Wiceprezydent Rzeszowa Andrzej Gutkowski tłumaczył wówczas, że to bynajmniej nie inicjatywa miasta a tak naprawdę Ministerstwa Sprawiedliwości. To miało zlecić swoje badania geologiczne terenu przy ul. Dołowej, a ich wynik wskazywał jakoby, że nowego Sądu Okręgowego tam budować ministerstwu się nie opłaca. Grunty są m.in. zanieczyszczone różnymi odpadami po byłym wysypisku śmieci. Radni wówczas jednak nie odpuścili i postanowili ostatecznie skierować projekt do odpowiedniej komisji Rady Miasta. Miasto - czytaj prezydent Tadeusz Ferenc - nie odpuściło i kilka tygodni później do porządku obrad sesji rady Miasta wpłynął kolejny projekt uchwały. Nowy Sąd Okręgowy powstanie na osiedlu Drabinianka (ulice Graniczna i Zielona). Resort sprawiedliwości miał taką lokalizację już zaakceptować. I ten pomysł wprowadził radnych w stan konsternacji. Jeśli już, to na wskazanym przez miasto działkach, miało powstać kryte lodowisko (swoją drogą takiej lokalizacji też sprzeciwiali się okoliczni mieszkańcy). Niektórzy zapewne pamiętają jeszcze, że były to dość dziwne czasy. Zapowiadane i planowane duże miejskie inwestycje co i rusz zmieniały swoje lokalizacje, jak jakieś pionki na planszówce. Tym razem radni jednak spór przegrali i projekt uchwały o darowiźnie działek na Drabiniance stał się faktem (dodajmy jeszcze, że ową sesję Rady Miasta zaszczycił sam wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł).
Po kilku kolejnych miesiącach okazało się (a przynajmniej wielu na ten fakt wskazywało), skąd był ten cały ówczesny pośpiech. Tadeusza Ferenca zmógł koronawirus i zrezygnował ze stanowiska, a na swego następcę namaścił... Marcina Warchoła. Wspierał go jak mógł w kampanii wyborczej na nowego prezydenta miasta. Faktem jednak było, że procedury ruszyły. Sąd Okręgowy w Rzeszowie ogłosił przetarg na wykonawcę projektu swojej nowej siedziby (oczywiście już wtedy, kiedy Marcin Warchoł potwierdził raz jeszcze swój start w wyborach).
Temat „upadłego” projektu Temida i owej tajemniczej ekspertyzy wiceministra Warchoła (którą ponoć mało kto widział na oczy) mimo wszystko spędzał sen z powiek wielu radnym. Na jednej z sesji Rady Miasta, kiedy urzędem chwilowo kierował, jako p.o. prezydenta, Marek Bajdak, radni ponownie zaczęli dopytywać, jak to w końcu z tymi wszystkimi ekspertyzami gruntu przy ul. Dołowej jest?! W odpowiedzi Marek Bajdak poinformował, że jedyna ekspertyza tej działki, o której wie, to ta zlecona przez miasto, jeszcze bodaj w 2004 r. A w tamtej ekspertyzie stać miało, że owszem w gruncie tych substancji trujących to trochę jest, ale tak jakby poniżej norm.
Kilkanaście tygodni później ponownie nastąpił zwrot. Po pierwsze, przetarg na projekt nowego Sądu Okręgowego został unieważniony. Mieszkańcy Drabinanki skutecznie oprotestowali w sądzie administracyjnym sam pomysł lokalizacji takiego gmaszyska pośród domków jednorodzinnych. Po drugie, nowym prezydentem miasta został nie Marcin Warchoł a Konrad Fijołek. Nowa administracja postanowiła ponownie sprawdzić, czy grunty przy ul. Dołowej nadają się pod taką dużą inwestycję. Zlecono wstępne badania specjalistom z Politechniki Rzeszowskiej, później specjalistycznej firmie i... Okazało się, że owszem, można tam postawić wielkie gmaszysko nowego sądu. Ba, nowe ekspertyzy potwierdziły właściwie te zlecone przez samo już kilkanaście lat temu. Zaopiniowały je również odpowiednie służby sanitarne.
O niektórych fragmentach opisanej wyżej historii mówiła na wtorkowej sesji 12 lipca wiceprezydent Jolanta Kaźmierczak, która zaprezentowała radnym nowy projekt uchwały o darowiźnie Skarbowi Państwa pod budowę Sądu Okręgowego działek przy ul. Dołowej. A żeby nie wyszło, że znów miasto działa trochę „na wariata”, wiceprezydent dodała, że po zapoznaniu się z wynikami najnowszych miejskich ekspertyz geologicznych, zgodę na przejęcie terenu przy ul. Dołowej wyraziła dyr. Sądu Okręgowego w Rzeszowie.
I tak oto historia zatoczyła koło. Ciekawe tylko, czy nadal będzie się ono toczyć we właściwym kierunku, czy też tu i ówdzie nie zacznie się prężyć i prostować? A Zamek Lubomirskich? Jakoś wielkiego ciśnienia na szybkie jego przejęcie ostatnio nie widać. Pewnie kiedyś i tak do miasta wróci!
Fot. ilustracyjne (Irena Gałuszka)