Czy Polacy są przeedukowani? Opinia dr Piotra Długosza
Wyższe wykształcenie przestało pełnić rolę parasola ochronnego przed bezrobociem. A firmom zaczyna brakować pracowników fizycznych.
W Stanach Zjednoczonych ponad 100 tys. woźnych posiada dyplom ukończenia wyższej uczelni, około 16 tys. absolwentów pracuje jako parkingowi - pisze "Bloomberg Businessweek". W Polsce jak podaje ,,Rzeczpospolita” bezrobocie dotyka już tych, którzy byli uważani za skazanych na sukces na rynku pracy. W ostatnich dniach do urzędów pracy zgłosiło się ponad 700 lekarzy, kilkudziesięciu pracowników i ponad 9 tys. menedżerów różnego szczebla (najwięcej kierowników). Co prawda na tle prawie 2,3 mln bezrobotnych, w tym prawie 200 tys. absolwentów szkół wyższych, te kilka tysięcy to kropla w morzu.
Jednakże sytuacja wygląda bardzo niekorzystnie jeśli weźmiemy pod uwagę dane opublikowane na stronach Podkarpackiego Obserwatorium Rynku Pracy. Cóż, przyglądając się danym zawartym w dostępnych tabelach można zaryzykować tezę, iż nastąpiło przeedukowanie społeczeństwa. Wyższe wykształcenie przestało pełnić rolę parasola ochronnego przed bezrobociem.
Wśród młodych ludzi do 30 roku życia najwięcej jest bezrobotnych z wykształceniem policealnym, średnim zawodowym (31%). Na drugim miejscu pojawiają się bezrobotni z wyższym wykształceniem (21%), za nimi są młodzi po zasadniczych zawodowych (20%), dalej mamy osoby z wykształceniem średnim ogólnym (16%) i gimnazjalnym(12%).
Dane wskazują, iż absolwent szkoły wyższej ma takie same szanse trafić na bezrobocie jak absolwent szkoły zawodowej. Trzeba jeszcze raz powiedzieć, że mit wyższego wykształcenia jako trampoliny do kariery gaśnie na naszych oczach.
Jeszcze wyraźniej widać koniec mitu wyższego wykształcenia, jeśli uwzględnimy w tych statystykach płeć. Generalnie kobiety mają wyższe aspiracje edukacyjne, częściej studiują i częściej posiadają wyższe wykształcenie. Widać na wykresie, że od końca lat 90-ych w Polsce kobiety zaczynają przeważać wśród ludzi z wyższym wykształceniem. W roku szkolnym 2010/2011 wśród absolwentów szkół wyższych na Podkarpaciu przeważały kobiety. Ich udział wśród kończących uczelnie wynosił 64%. Mężczyźni stanowili tylko 36% tej populacji. Widać, że przeedukowanie raczej dotyczy kobiet niż mężczyzn, bo w tych kategoriach należy analizować te dane. Wśród bezrobotnych kobiet do 30 r.ż. prawie 1/3 z nich ma wyższe wykształcenie, tych po szkole zawodowej jest dwa razy mniej. Zatem widać, iż wyższe wykształcenie w przypadku kobiet przestało pełnić rolę parasola ochronnego. W przypadku mężczyzn mniej więcej sytuacja wygląda tak samo, wykształcenie zawodowe daje takie same szanse na bezrobocie jak studia wyższe.
Można by rzec, że dane pokazują efekt przesycenia. I należy pamiętać, iż to zjawisko ma wiele przyczyn. I na pewno nie chodzi tutaj tylko o niedopasowanie rynku pracy do edukacji wyższej, co się powtarza jak mantrę.
Są to o wiele głębsze przyczyny, które mają charakter ekonomiczno-kulturowy. Studia traktuje się jako substytut pracy, uzyskuje się stypendia, jest się ubezpieczonym. Jedna ze szkół wyższych na Podkarpaciu reklamowała się w ten sposób: ,,przyjdź do nas zarobisz 10 000 rocznie”. W niektórych uczelniach student uzyskuje 1500 zł stypendium netto. Innymi słowy, studia dają profity, zamiast pracować za najniższą można uzyskać pieniądze mając status studenta. Jeszcze wyższe są ,,dochody” ze studiowania na kierunkach zamawianych i studiach doktoranckich. Druga rzecz, poza czynnikiem ekonomicznym to presja rodziców, galicyjski pęd do tytułomanii. „Mgr” przed nazwiskiem stanowi mocną motywację do studiowania. Niestety takie motywy nie mogą być składnikiem kapitału ludzkiego. Sam papier czyli dyplom wyższej uczelni, nie jest miarą tego kapitału. Dlatego w naszych regionalnych uwarunkowaniach nie sprawdza się model rozwoju oparty na kapitale ludzkim. Zresztą dobrze to zjawisko pokazuje przypadek Luksemburga. Państwo to ma jeden z najniższych odsetek absolwentów szkół średnich podejmujących studia wyższe w Europie (25%). Polska jest na drugim miejscu z 83%. Jeśli weźmiemy się pod uwagę PKB jako miarę zamożności to w Polsce wynosiło ono 61% średniej UE, a w Luksemburgu 268%.
Na koniec warto sięgnąć do najnowszych badań nad zawodami deficytowymi, które wykonał ManpowerGrup i są zamieszczone w Rzeczpospolitej. Według nich w 2013 r. na pierwszym miejscu będą poszukiwania wykwalifikowani pracownicy fizyczni. Dalej inżynierowie, technicy, przedstawiciele handlowi i kierowcy. Jak widać, nie są to zawody poza inżynierami wymagające wyższego wykształcenia.
Dr Piotr Długosz, socjolog, autor wielu publikacji z zakresu socjologii edukacji i młodzieży. Pracuje naukowo na Państwowej Wyższej Szkole Wschodnioeuropejskej w Przemyślu i Uniwersytecie Rzeszowskim