Radni Rzeszowa za przejęciem przez miasto obiektów dawnej parowozowni PKP
RZESZÓW. Projekt takiej uchwały został przyjęty przez radnych jednogłośnie. W przyszłości obiekty te miałyby być przeznaczone na cele kulturalne.
Zanim wszyscy krzykną „hurrra”, wypada jednak przypomnieć, że przyjmując ten projekt uchwały radni jedynie „wyrazili wolę” przyjęcia przez miasto tego terenu. Cóż, „chcieć” nie musi w tym przypadku oznaczać jeszcze „móc”. Jednak dobre i to. Od czegoś trzeba zacząć.
Projekt wymienia wszystkie obiekty, o które miasto miałoby się starać. Są to: „Hala prostokątna z magazynem olei parowozowych w piwnicy (…) - zespół zbiorników olei bardzo cenny zabytek techniki o wartościach w skali ogólnopolskiej; Ruiny przewiązki pomiędzy halą prostokątną, a halą a warsztatem mechanicznym osłaniającej zapadnię parowozową (…); Zapadnia parowozowa z zespołem urządzeń, ruchomymi platformami, kabiną sterowniczą (…) - najcenniejsze zachowane urządzenie techniczne parowozowni, zabytek techniki o wartościach w skali ogólnopolskiej; Budynek administracyjny parowozowni (…); Hala wachlarzowa zachodnia - „Krakowska” (…); Obrotnica hali wachlarzowej zachodniej (…); Przewiązka pomiędzy halami wachlarzowymi (…); Komin hali wachlarzowej zachodniej (…); Warsztat mechaniczny parowozowni (…); Magazyn parowozowni (…); Elektrownia (…); Szczelina przeciwlotnicza (…); Komin hali wachlarzowej wschodniej (…); Układ torowy parowozowni (…).”
Jak można było przeczytać w uzasadnieniu projektu uchwały: „ Cały kompleks zabudowań posiada duży potencjał dla przekształcenia go w obiekt kultury służący mieszkańcom Rzeszowa i Podkarpacia. Jednocześnie Rada Miasta Rzeszowa deklaruje pełną współpracę z obecnym właścicielem obiektów przy tworzeniu nowej placówki kultury oraz renowacji zabytkowych obiektów”.
Przy okazji, choć to temat w zasadzie neutralny, radni i tak spróbowali sobie powbijać kilka szpilek. Robert Kultys, radny Prawa i Sprawiedliwości, przypomniał, że jego środowisko z podobnym pomysłem wyszło już w 2013 r. Przytoczył nawet odpowiedź prezydenta Ferenca z jednego z artykułów w lokalnej prasie, w którym był on na „nie” takiemu pomysłowi. A teren powinno od PKP odkupić nie miasto a... prywatni developerzy.
Dobrze, że z czasem i prezydentowi się odmieniło, bo jak powiedziała Jolanta Kaźmierczak, szefowa klubu radnych Platformy Obywatelskiej, kiedy kilka lat temu i jej klub zaczął poruszać ten problem, Tadeusz Ferenc - choć ogólnikowo - to jednak widział już w tych obiektach jakieś placówki kulturalne.