Jak ma wyglądać przedsiębiorstwo społeczne? Opinia Tadeusza Kensego na temat projekt ustawy o ekonomii społecznej
Czy „przedsiębiorstwo społeczne” ma być prawdziwym przedsiębiorstwem, czy tylko mieć to słowo w nazwie?
Fot. Pixabay/CC0
W „Wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów” znalazł się projekt ustawy o ekonomii społecznej. Zajmuje się nim Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, projekt ma być gotowy w I kwartale 2021 (czyli najpóźniej za pięc tygodni). Na początku zobaczmy – za rządową stroną - co ma się tam znaleźć.
„Podstawowym celem projektowanej regulacji jest wsparcie zatrudnienia i integracji społecznej osób zagrożonych wykluczeniem społecznym, poprzez tworzenie nowych miejsc pracy w przedsiębiorstwie społecznym oraz świadczenie przez podmioty ekonomii społecznej usług społecznych na rzecz społeczności lokalnej.
Status PS może uzyskać podmiot ekonomii społecznej prowadzący odpłatną działalność pożytku publicznego lub działalność gospodarczą, po spełnieniu enumeratywnie wymienionych w projekcie ustawy przesłanek. Działalność przedsiębiorstwa społecznego może być prowadzona: w celu reintegracji społecznej i zawodowej osób zagrożonych wykluczeniem społecznym, stanowiących co najmniej 30% osób zatrudnionych w tym przedsiębiorstwie. Przedsiębiorstwo społeczne może również prowadzić działalność w celu realizacji usług społecznych. Cały zysk (nadwyżka bilansowa) wypracowany przez PS przeznaczany będzie na reintegrację pracowników i realizację celów społecznych lub wzmacnianie potencjału tego przedsiębiorstwa. W stosunku do każdej z osób zagrożonych wykluczeniem społecznym PS będzie zobowiązane realizować indywidualny plan reintegracyjny w celu podnoszenia ich kwalifikacji i kompetencji. Projekt ustawy przewiduje również mechanizmy wsparcia zatrudnienia i reintegracji w PS, m.in.: jednorazową dotację na utworzenie stanowiska pracy, finansowanie kosztów wynagrodzenia, refundację (przez okres realizacji indywidualnego planu reintegracyjnego) części wynagrodzenia. Nadzór nad spełnianiem wymogów określonych w ustawie będzie sprawował wojewoda właściwy ze względu na siedzibę przedsiębiorstwa społecznego.
W celu poprawienia warunków współpracy podmiotów ekonomii społecznej z jednostkami samorządu terytorialnego, zaproponowano również wprowadzenie nowych trybów zlecania realizacji usług społecznych. Jednostka samorządu terytorialnego będzie mogła zlecić realizację usługi społecznej w trybie negocjacyjnym, polegającym na uprzednim przeprowadzeniu negocjacji w celu doszczegółowienia sposobu realizacji tej usługi. Projekt ustawy przewiduje również możliwość wspólnej realizacji usługi społecznej z podmiotem ekonomii społecznej poprzez zawarcie umowy partnerstwa publiczno-społecznego.
Projekt ustawy przewiduje, że za kreowanie polityki publicznej w zakresie rozwoju ekonomii społecznej będzie odpowiadał minister właściwy do spraw zabezpieczenia społecznego, który będzie koordynować działania organów administracji rządowej w zakresie ekonomii społecznej. Natomiast na szczeblu województwa, za koordynację działań w tym zakresie odpowiadać ma marszałek województwa.
Projekt ustawy przewiduje również możliwość tworzenia przez ministra właściwego do spraw zabezpieczenia społecznego programów rządowych i resortowych na rzecz rozwoju ekonomii społecznej. Programy te będą finansowane ze środków pochodzących z Funduszu Pracy oraz mogą być finansowane z Funduszu Solidarnościowego i ze środków pochodzących z budżetu Unii Europejskiej”.
Tyle oficjalna informacja.
Z popularnej Wikipedii: „Przedsiębiorstwo – wyodrębniona prawnie i ekonomicznie jednostka gospodarcza. Istotą działalności przedsiębiorstwa jest produkcja dóbr lub świadczenie usług. Najczęściej definiowanym celem działalności przedsiębiorstwa jest osiąganie zysku poprzez zaspokajanie potrzeb konsumentów. Z perspektywy finansowej celem przedsiębiorstwa jest wzrost jego wartości rynkowej w średnim i długim okresie z korzyścią dla jego właścicieli.”
Pojęcie „przedsiębiorstwo non-profit” to więc oksymoron. Ale w kolejnym, nie wiadomo już którym projekcie ustawy o ekonomii społecznej, który został wpisany do wykazu prac legislacyjnych rządu, „przedsiębiorstwo społeczne” miałoby znów być podmiotem ekonomii społecznej takim jak m.in. fundacja, stowarzyszenie, spółdzielnia socjalna, klub i centrum integracji społecznej.
Co do zasady ich cechą wspólną jest to, że zatrudniają osoby zagrożone wykluczeniem społecznym, w tym długotrwale bezrobotne i/lub niepełnosprawne, a prowadzona przez nie odpłatna działalność pożytku publicznego lub działalność gospodarcza nie jest nastawiona na zysk. Rozwój, a często jakiekolwiek funkcjonowanie w ogóle, wymaga stałego zasilania ze środków pomocowych: rządowych, samorządowych, unijnych, prywatnych.
Trudno się dziwić, że antyliberalne, etatystyczne „państwo PiS” jest chętne do umacniania i rozwijania form rozdawnictwa, byleby tylko obdarowani wiedzieli, komu profity zawdzięczają, od kogo zależy ich byt i rokowali, że za nie potrafią odwdzięczyć się podczas wszystkich możliwych plebiscytów wyborczych. Trudniej zrozumieć dlaczego zupełnie podobnie działo się w Polsce (i nie tylko) także wtedy, gdy przez lata władzę sprawowali zadeklarowani liberałowie? A tak właśnie przecież było.
Czym jednak mogłoby być „przedsiębiorstwo społeczne” z prawdziwego zdarzenia? Czy występują takie formy i gdzie?
Jedno jest pewne: to musi być w pełni przedsiębiorstwo. Niezależna, wyodrębniona prawnie i ekonomicznie jednostka, a nie jakieś – czyjeś popychadło, żyjące na łasce rządowego lub samorządowego decydenta, który albo coś znowu da, albo – jak to się mówi – przykręci już kurek.
Do tego starająca się uzyskiwać z działalności gospodarczej godziwy zysk i zwiększać swoją wartość rynkową, rozwijać się, inwestować, redukować koszty itd. Z tym jednak, że korzyścią dla właścicieli (także np. i akcjonariuszy) nie może być dzielenie zysku między sobą, ale przeznaczanie go, oprócz części rozwojowej, na dowolny lub czasem statutowo szczegółowo określony, ważny cel społeczny. Innego rodzaju celem może (ale nie musi) być zatrudnianie szczególnej kategorii osób albo produkcja np. deficytowych artykułów lub świadczenie takich usług.
Koniecznym ograniczeniem być też musi niewystępowanie „kominów płacowych” (czyli wyprowadzania zysku poprzez zbyt wysokie wynagrodzenia) kadry zarządzającej, w tym, ewentualnie, właścicieli.
Nie powinno mieć istotnego znaczenia czy przedsiębiorstwo społeczne zostaje w takim właśnie celu utworzone, czy też w jakimś momencie normalnego funkcjonowania właściciele podejmują decyzję starania się o specyficzną „nakładkę” zmieniającą obowiązkowo niektóre elementy funkcjonowania. Nie powinno też być istotne, czy przyczyną takiej decyzji jest odruch charytatywny właścicieli, czy też ekonomiczna kalkulacja poszukiwania pewnych łatwiejszych warunków funkcjonowania w obiektywnie trudnym dla przedsiębiorstwa okresie. Dlatego, że uzyskanie statusu przedsiębiorstwa społecznego łączy się z konkretnym poziomem ulg podatkowych, obniżeniem składek ZUS itp.
Możliwe jest, że uzyskania nakładki „przedsiębiorstwa społecznego” ma charakter czasowy, w ściśle określonych warunkach i w takiej procedurze może ono wrócić do normalnego funkcjonowania.
O uzyskaniu stałego statusu lub czasowej nakładki, a także o powrocie do normalnej działalności gospodarczej mógłby decydować sąd powszechny lub np. właściwa terytorialnie izba skarbowa.
Podobne przedsiębiorstwa działają np. w (sic!) USA, zapewniając wsparcie finansowe dla ceniących sobie niezależne źródła finansowania celowe organizacje humanitarne. Spotykane są też w krajach północnej Europy. W niektórych krajach w podobny sposób działa też część spółdzielni.
W Polsce najbliżej do przygotowania projektu założeń do ustawy uwzględniającej przedstawiony model było we wrześniu roku 2007. Projekt realizowała ważna wtedy FISE (Fundacja Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych). Ekspertami byli profesorowie: Hubert Izdebski i Jerzy Hausner.
Dzięki rekomendacji Jakuba Wygnańskiego trafiłem na ostatnią w projekcie sesję „grupy roboczej”. Znałem już wcześniej prof. Izdebskiego, jakoś udało mi się przekonać najpierw jego, a potem i prof. Hausnera, by przedsiębiorstwo społeczne znalazło się zdecydowanie w sektorze drugim (biznesowym), a nie trzecim. Taka też wersja rekomendacji została następnego dnia przedstawiona minister pracy i polityki społecznej w rządzie Prawa i Sprawiedliwości Joannie Kluzik-Rostkowskiej. Zero wrażenia, żadnej przyszłości. Wkrótce skończyła się przed terminem kadencja legislatywy, niezrealizowane projekty oraz założenia do takich poszły do kosza. Od tamtego czasu było kilka kolejnych podejść, wszystkie udawały, że coraz silniej zależne instytucje trzeciego sektora mogłyby udawać przedsiębiorstwa. Mimo tych ograniczeń i tak ustawa nigdy nie powstała. Teraz pewnie skończy się podobnie. Może i dobrze…
PS Zainteresowanym polecam obszerny artykuł nieźle pokazujący, jak funkcjonują dziś nawet z pozoru niezależne sieci finansowania NGO-sów. Dobrze funkcjonujący system przedsiębiorstw społecznych mógłby zapewnić pojawienie się pewnych, choćby lokalnych od niego odstępstw: The billionaire takeover of civil society z serwisu spikde-online.com
Tadeusz Kensy, działacz społeczny, gospodarczy i związkowy. Od 1977 w opozycji antykomunistycznej (m.in. Studencki Komitet Solidarności, Komitet Samoobrony Społecznej KOR, Solidarność Wiejska, współzałożyciel Solidarności Rolników Indywidualnych, w 1981 roku członek Komisji Krajowej NSZZ Solidarność). W stanie wojennym internowany, zwolniony z pracy. W latach 80-tych robotnik i brygadzista w firmach prywatnych. Po 1989 roku menedżer w firmach prywatnych i instytucjach otoczenia biznesu, m.in. w Fundacji Spółdzielczości Wiejskiej. Konsultant i doradca gospodarczy