Sąd Okręgowy powstanie na osiedlu Drabinianka (ulice Graniczna i Zielona)?
RZESZÓW. Na to wygląda. Na wtorkowej nadzwyczajnej sesji, Rada Miasta zgodziła się na darowiznę resortowi sprawiedliwości działki, na której miało powstać kryte sztuczne lodowisko.
Fot. Irena Gałuszka
Dla jednych to właściwie podsumowanie przestrzennej polityki miasta. Tam, gdzie miało powstać lodowisko, powstanie sąd. Lodowisko zaś stanie tam, gdzie miasto przymierzało się do budowy szkoły muzycznej. A tam, gdzie miał być sąd, będzie parking. Proste?
Inni z kolei uznają zapewne, że takie decyzje pokazują elastyczność działań miasta i jego skuteczność w realizacji priorytetowych projektów. A takim ma być przejęcie od resortu sprawiedliwości gmachu rzeszowskiego Zamku, w zamian za działkę, na której ministerstwo zbuduje nową siedzibę Sądu Okręgowego. List intencyjny jest już podpisany.
Po wtorkowej decyzji Rady Miasta, ponownie zmienił on swoją docelową lokalizację. Od lat jego budowa planowała była przy ul. Dołowej, na obszarze, gdzie wraz z istniejącym już gmachem Sądu Rejonowego i ewentualnymi biurowcami stworzyłyby one prawnicze centrum, pod roboczą nazwą Temida.
Problem z lokalizacją nowego Sądu Okręgowego zaczął się kilka tygodni temu, kiedy to Ministerstwo Sprawiedliwości, po otrzymaniu wyników zleconych przez siebie badań gruntu przy ul. Dołowej orzekło, że akurat tam takiego gmachu zbudować się nie da – to wynika z deklaracji miesjkich urzędników, w tym wiceprezydenta Andrzeja Gutkowskiego. Szybko wskazano więc nową lokalizację, przy ul. Borowej, nieco na obrzeżach miasta. Na lutowej sesji radni nie zgodzili się jednak na taką zamianę i odesłali projekt uchwały o darowiźnie do odpowiednich komisji Rady Miasta. Argumentowali wówczas m.in., że może i resort sprawiedliwości ma jakąś ekspertyzę geologiczną, ale przecież radni nie znają jej zawartości. I co z planami miasta, co do budowy owej Temidy?
Nie, to nie... Urząd Miasta zrezygnował z działki przy ul. Borowej i równie szybko wskazał ministerstwu jeszcze inną lokalizację, na osiedlu Drabinianka. Tam, gdzie powstać miało kryte lodowisko. Resort sprawiedliwości nową lokalizację zaakceptował.
I tak na wczorajszej sesji Rady Miasta, dla zwiększenia siły przekonywania radnych, pojawili się jeszcze wiceminister Marcin Warchoł wraz z dyrektorem jednego z ministerialnych departamentów a nawet szefowe sądów okręgowego i apelacyjnego w Rzeszowie.
Andrzej Gutkowski, wiceprezydent miasta, prezentując projekt uchwały - o darowiźnie ministerstwu nowej działki pod budowę gmachu sądu - przedstawił wstępne wyliczenia, ile miasto musiałoby zapłacić za ewentualne przygotowanie terenu przy ul. Dołowej, gdyby jednak chcieć tam budować sąd. Wyszło mu 50 mln zł. Głównie za utylizację różnego rodzaju zanieczyszczeń, które tam się znajdują (kiedyś było tam wysypisko śmieci). Czego to tam ma nie być - od zanieczyszczeń ropopochodnych, przez szkło aż po metale ciężkie. Innymi słowy, wskazanie innej lokalizacji budowy sądu jest jak najbardziej logiczne. Ze względu na koszty inwestycji. No i czas jej trwania.
Co do kosztów przygotowania gruntu pod inwestycję przy ul. Dołowej, z goła innego zdania był radny Robert Kultys (PiS) z zawodu architekt. Rzucał też różne warianty tego, jak z owym fatalnym gruntem można sobie poradzić - od palowania po wylanie np. dużej płyty, tak jak to miało mieć miejsce w przypadku budowy Galerii Rrzeszów. W jego wyliczeniach zaś, przy odpowiednim dobraniu technologii owe 50 mln zł skurczyło się do kwoty, która byłaby jak najbardziej do przyjęcia. Kultys cały czas dażył do przeforsowania pomysłu, aby miasto dołożyło jednak do przygotowania obszaru inwestycji. Powstanie centrum Temida, to według niego,najbardziej sensowne rozwiązanie. A sąd na osiedlu Drabinianka? Powstanie między zabudową jednorodzinną. Trochę tak dziwnie...
Tu z kontrą wystąpił prezydent miasta Tadeusz Ferenc, który oznajmi radnym, żeby „Kultysa nie słuchać”. Jest szansa na szybką inwestycję, to trzeba budować. A przy ul. Dołowej powstać by miały m.in. miejsca postojowe, których przy Sądzie Rejonowym brakuje. Prezydent na chwię przeniósł się wspomnieniami do czasów, kiedy zarządzał osiedlem Nowe Miasto i przypomniał sobie, że na problematycznym osiedlu kiedyś planował budowę kolejnych bloków. Wówczas też specjalista zobił odpowiednię ekspertyzę i orzekł, że tam budować się nie da. Specjaliści ministerstwa teraz to tylko potwierdzili.
Z odsieczą Robertowi Kultysowi przyszedł nieoczekiwanie Andrzej Dec, przewodniczący Rady Miasta. Przyznał, że też rozmawiał z różnymi specjalistami, w tym i z tym samym ekspertem, który lata temu przygotowywał analizę gruntu, z której korzystał Tadeusz Ferenc. Teraz miał stwierdzić, że owszem, na tym terenie można budować, a gdyby mu dać trochę czasu, to powiedziałby dokładniej co i jak.
Konkluzja z wymiany zdań między prezydentem a przewodniczącym była trochę dziwna. Tadeusz Ferenc stwierdził bowiem, że ten ekspert to jednak jest kiepski a tak w ogóle, to ci z ministerstwa są na pewno lepsi. Pytanie na jakiej podstawie wiele lat temu w ogóle planowano powstanie na tym terenie centrum Temida, jakoś na wczorajszej sesji nie padło.
Andrzej Dec podkreślał, że prosi jedynie o miesiąc, dwa na to, aby bardziej precyzyjnie dowiedzieć się, jakie w rzeczywistości mogłyby być koszty odpowiedniego przygotowania gruntu przy ul. Dołowej. Tylko tyle. Inwestycja przecież tak czy siak nie powstanie tak szybko. Podobnego zdania był m.in. radny Grzegorz Koryl (PiS).
Kiedy jednak w swoim wystąpieniu projekt uchwały poparł Konrad Fijołek, wiceprzewodniczący Rady Miasta z Rozwoju Rzeszowa, stało się właściwie jasne, że dyskusja długo już nie potrwa.
I rzeczywiście. Radni zgodzili się na przekazanie działki na osiedlu Drabinianka resortowi sprawiedliwości. Za było 24 radnych. Przeciwko jedynie dwóch.