Spółdzielnie socjalne na Podkarpaciu – pomysł na wykluczenie zawodowe i społeczne
PODKARPACKIE. W Programie Operacyjnym Kapitał Ludzki są pieniądze na zakładanie spółdzielni socjalnych. Spółdzielnię socjalną mogą zakładać osoby zagrożone wykluczeniem zawodowym – długotrwale bezrobotni, niepełnosprawni, byli więźniowie. Powstający podmiot może dostać aż 20 tys. zł na jednego członka. To kwota, która pozwala na poważniejsze inwestycje i wydaje się być dobrym „wianem” na start.
Spotkanie czlonków spółdzielni socjalnych i osób zainteresowanych taką formą działalności na debacie zorganizowanej przez Pro Carpathię w Rzeszowie. Fot. Adam Cyło
W województwie podkarpackim działa 33 spółdzielnie socjalne. Kolejnych 40 ma powstać w najbliższych miesiącach, w listopadzie Wojewódzki Urząd Pracy rozstrzygnął konkurs na tworzenie nowych. Na dofinansowanie ich działalności przeznaczył 30 mln. złotych.
Jak mówi Konrad Fijołek, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Rzeszowie, na rynku cięgle jest miejsce na nowe, ponieważ jesteśmy województwem o najniższym wskaźniku przedsiębiorstw na 10 tys. mieszkańców. Prezentujemy kilka – naszym zdaniem - ciekawych projektów.
Praca dla 100 osób
Rzeszowska Agencja Rozwoju Regionalnego prowadzi projekt „Podkarpackie Spółdzielnie Socjalne”. Ma dzięki niemu powstać 15 takich firm.
- Nabory już zrobiliśmy – mówi Józef Twardowski, wiceprezes RARR, nadzorujący Centrum Ekonomii Społecznej. – 78 osób założyło nowe spółdzielnie, a 22 przystąpiło do już funkcjonujących, które także zostały zasilone dzięki temu dotacjami. W całym projekcie przeszkoliliśmy 206 osób.
Każdy z uczestników projektu posiadał jakieś umiejętności, które można wykorzystać. Nowe firmy zajmować będą się – lub już się zajmują, bo część rozpoczęła działalność – usługami remontowo budowlanymi, gastronomiczno-kateringowymi, kosmetyką, opieką nad osobami starszymi, księgowością, szyciem, a nawet poligrafią.
- Chętnych do otrzymania dotacji było więcej, bo aż 32 spółdzielnie – przypomina Józef Twardowski. – To dobrze, bo mieliśmy w czym wybierać.
Jego zdaniem trwale spółdzielnie mogą stworzyć ludzie, którzy się znają. Ponadto zawsze przy działalności gospodarczej zysk przychodzi po kilku miesiącach.
- Rewolucyjnych pomysłów na działalność może się nie wymyśli, ale ważne są determinacja, znajomość ludzi, gotowość do wyrzeczeń – przypomina Józef Twardowski.
Np. w Rzeszowie, grupa niepełnosprawnych, poruszających się na wózkach postanowiła zająć się naprawą wózków inwalidzkich. Prowadzącym projekt bardzo imponowało ich zaangażowanie. Ponadto w tej akurat dziedzinie jest bardzo słaba konkurencja.
Samorząd w spółdzielni
Spółdzielnię socjalną mogą założyć osoby fizyczne, ale mogą też samorządy czy stowarzyszenia. W kolejnym projekcja RARR ,czyli „Samorządowe Spółdzielnie Socjalne”, do podjęcia inicjatywy zachęcane są właśnie gminy lub powiaty. Co najmniej dwa samorządy będą rejestrować nowy podmiot, ale członkami dalej będą bezrobotni czy inne osoby wykluczone.
- Wydaje się, że takie rozwiązanie czyli firmowanie przedsiębiorstwa przez samorząd zapewni trwałość projektu – ocenia Józef Twardowski.
Samorząd zapewnia lokum, ponadto spółdzielnia powstaje w jego interesie, więc powinien dbać, by miała zlecenia i by trafili do niej odpowiedni ludzie. Nowa firma może wykonywać drobne prace, np. porządkowe czy gastronomiczne. Ponadto władze gminy mogą przy zamówieniach korzystać z klauzul społecznych, które dają pierwszeństwo podmiotom ekonomii społecznej.
Przykładem zaangażowania samorządu jest projekt „Spółdzielnia socjalna szansa na aktywizację bezrobotnych” prowadzony przez samorząd Boguchwały. Beneficjenci to mieszkańcy gminy Boguchwała i sąsiednich gmin Lubenia, Świlcza. Dzięki dotacji działają spółdzielnie „Smaki regionu”, „Sztuka smaku”, „Remont–Mix” i „Eko-Madbud”. Pierwsze zlecenia dla nich pochodziły właśnie z Urzędu Miasta – np. prace remontowane czy porządkowanie przystanków.
- Myślę, że to dobry pomysł, by samorząd był inicjatorem tego typu działalności gospodarczej – uważa Piotr Klimczak, wiceburmistrz Boguchwały. – Oczywiście, pewne rzeczy w projekcie byśmy teraz, patrząc z perspektywy czasu zmienili, ale uważam że nasze spółdzielnie będą mieć dłuższą przeżywalność niż jednoosobowe firmy, które dostawały 40 tysięcy złotych dotacji.
Wyjść z szarej strefy
Inny pomysł na spółdzielnię socjalną ma Stowarzyszenie B4, prowadzące projekt „Usługowe Spółdzielnie Socjalne”.
- Rekrutujemy członków do określonego profilu spółdzielni czyli pielęgnacja ogrodów i sprzątanie, opieka nad osobami starszymi i potrzebującymi, opieka nad dziećmi oraz edukacja i korepetycje – mówi Beata Sołtys, prezes Stowarzyszenia B4. – Wybraliśmy takie działalności, na które jest zapotrzebowanie na rynku, ale które funkcjonują w szarej strefie.
Co ciekawe, do projektu nie muszą zgłaszać się już „zorganizowane grupy”, ale osoby pojedyncze z całego województwa, posiadające tylko określone umiejętności.
- Wiemy, że nie każdy ma pięciu znajomych, z którymi może zacząć pracę – dodaje Beta Sołtys.
W ramach projektu mają powstać cztery spółdzielnie, grupujące po 10 osób. To więcej niż minimalna, wymagana prawem liczba, ale dzięki temu, po odejściu jednej czy dwóch osób spółdzielnia nie rozpadnie się.
- Spółdzielnia socjalna musi być zarządzana tak, jak firma. Inaczej nie będzie dobrze funkcjonować – uważa Beata Sołtys. – Problemem spółdzielczości socjalnej w ogóle jest m.in. brak dobrego zarządzania.
Wartość tego projektu to blisko 2,6 mln zł.
Adam Cyło