Prezydent Tadeusz Ferenc dostał absolutorium za 2018 r.
RZESZÓW. Zanim jednak doszło do jego przegłosowania, radni włożyli sporo energii w dyskusję nad raportem o stanie miasta.
Prezydent Tadeusz Ferenc. Fot. Adam Cyło
Raport to pewna nowość, wprowadzona nowelizacją ustawy samorządowej w ubiegłym roku. Wielu samorządowców podważało jego sens, tym bardziej że przedstawiany jest on na sesjach gmin razem z późniejszymi sprawozdaniami (m.in. finansowymi i opiniami np. Regionalnej Izby Obrachunkowej) potrzebnymi do udzielenia absolutorium władzom gmin. Jak jednak poinformował dziś Andrzej Dec, przewodniczący Rady Miasta, ewentualna dyskusja nad raportem może mieć charakter bardziej polityczny. A i brak ograniczeń czasowych wypowiedzi może sprawić, że każdy radny pozwolić sobie może na wyłuszczenie, co mu w polityce miasta na sercu leży. Mogą zresztą i mieszkańcy. Pod warunkiem, że zgłoszą się do dyskusji odpowiednio wcześniej. To ostatnie jednak dziś nie nastąpiło.
Raport na temat stanu miasta przedstawił Stanisław Sienko, wiceprezydent Rzeszowa. Oczywiście skrótowo, bo sam raport radni otrzymali w formie dużego opracowania.
Po wystąpieniu wiceprezydenta rozgorzała debata. I rozgorzała, to chyba dobre określenie. Jednak niczego innego nie można się było chyba spodziewać.
Marcin Fijołek, przewodniczący klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości, przyznał, że jest zawiedziony przygotowanym przez miasto raportem i formą jego prezentacji. Jego zdaniem dokument nie odpowiada też oczekiwaniom mieszkańców. Później zaś starał się punktować miasto za co się tylko dało. Za brak dbałości o środowisko, za miejskie żłobki, czy za częściowo zmarnowane pieniądze przy realizacji projektu transportowego (tablice zmiennej treści pokazują nikomu niepotrzebne informacje w rodzaju - szybkiego ruszania po zapaleniu się zielonego światła). Z rozpędu dostała też miejska polityka rowerowa, dworzec lokalny, ignorowanie pomysłu tworzenia przydomowych zbiorników małej retencji (pomysłu radnych PiS oczywiście. Zresztą projekt odpowiedniej uchwały znalazł się w porządku sesji, tyle że dość nisko na liście). Marcin Fijołek skrytykował też innowacyjność wprowadzanych przez miasto rozwiązań, powołując się na miejsce Rzeszowa w jednym z rankingów miesięcznika Forbes. To akurat później Fijołkowi wyszło bokiem, bo Stanisław Sienko zrobił potem to samo, tylko z tym miejscem Rzeszowa wyszło jakoś zupełnie odwrotnie. Cóż, kto Forbesem wojuje, od Forbesa ginie…
- Bicie braw do każdej propozycji prezydenta jest waszym prawem - kończył swa wypowiedź Marcin Fijolek i napominał radnych Rozwoju Rzeszowa - Ale nie zastąpi prawdziwej dyskusji o przyszłości miasta!
Po tylu wbitych szpilkach zapowiadało się ciekawie. Najpierw, chyba rykoszetem, dostało się od Tadeusza Ferenca ekipie TVP Rzeszów. Zarzucił jej, że jakoś nie była zaciekawiona wystąpieniem w sprawie raportu, a ożywiła się nagle, kiedy przemawiał Marcin Fijolek. Czyżby ktoś im tak z góry nakazał - dopytywał prezydent.
Sporo można było się spodziewać po wystąpieniu Konrada Fijołka, wiceprzewodniczącego rady Miasta z Rozwoju Rzeszowa.
- To znakomity przykład, że długość wystąpienia nie oznacza nijak jego jakości - podsumował na wstępie wystąpienie przewodniczącego klubu PiS. I teraz to on z kolei punktował Marcina Fijołka. Zarzucił mu też „czarowanie rzeczywistości”, pomijanie faktu, że Rzeszów ma jeden z najwyższych w Polsce wskaźników inwestycji miasta na mieszkańca. Przypomniał, że liczbę miejsc w miejskich żłobkach udało się powiększyć z 300 do 1300, miasto jest też wysoko w Polsce jeśli chodzi liczbę miejsc przedszkolnych. Co zaś do innowacyjności miasta, przypomniał, że radni PiS przechodzą bokiem wobec niektórych ważnych inwestycji (np. centrum nauki, które zamiast w mieście, powstanie w Jasionce). Zamiast takich innowacyjnych inwestycji radni PiS chcą zaś miastu zafundować „dołki z wodą i komarami”.
Z kolei Andrzej Dec, mówiący w imieniu klubu radnych Platformy Obywatelskiej, do stanu miasta i jego polityki nic specjalnie nie miał. No, może oprócz potrzeby opanowania realizacji inwestycji tylko w oparciu o tzw. wz (warunki zabudowy). Owszem, budowanie na „wz” wpłynęło na rozwój miasta, jednak już czas „zmienić ilość w jakość”. Do tego trzeba by wypracować nową politykę zaangażowania mieszkańców w tworzenie planów zagospodarowania przestrzennego. Przydałoby się też popracować nad korektami w polityce rozwoju komunikacji publicznej. ZTM np. w starym stylu wydłuża lub skraca kursy autobusów. Wiele z nich jeździ później pustych. Może trzeba przemyśleć wprowadzenie systemu przesiadkowego. Zwrócił też uwagę, że w tym roku miasto dopłaci do komunikacji miejskiej 60 mln zł. Jest więc o czym myśleć.
Późniejsze wypowiedzi radnych nie miały już raczej takiej temperatury. Robert Kultys, owszem, skrytykował bałagan przestrzenny, ale poprosił też, aby miasto wyprzedzająco planowało swoje inwestycje drogowe. Budowane są bowiem osiedla, po czym okazuje się, że jest kłopot żeby do nich dojechać. Odrobinę ożywienia wprowadził jeszcze do debaty Jerzy Jęczmienionka z PiS, który spróbował raz jeszcze skrytykować władze miasta. Skrytykował go za to Wiesław Buż z Rozwoju Rzeszowa. Radny i wiceprzewodniczący Buż zaznaczył, że Jęczmienionkę bardzo ceni.
Dyskusję w formie podsumowania zamknęły wypowiedzi wiceprezydentów Stanisława Sienki i Marka Ustrobińskiego. Później jeszcze głosowanie i Tadeusz Ferenc uzyskał od radnych wotum zaufania.
Po kilku godzinach dyskusji radni najwidoczniej mieli już trochę dość i odechciało im się kolejnej dyskusji nad udzieleniem prezydentowi absolutorium. Dlatego po przedstawieniu kilku sprawozdań, w tym finansowego za ubiegły rok i kilku wypowiedziach, postanowili przejść do głosowania. Za absolutorium dla Tadeusza Ferenca zagłosowało 17 radnych, przeciwko było 6.