PKS Rzeszów będzie musiał zmienić nazwę?
RZESZÓW. Radny Kamiński - to PKS Rzeszów czy PKS Żenada?
Temat PKS-u pojawił się ni stąd ni zowąd, podczas głosowania uchwały dającej prawo do używania nazwy Rzeszów wydawnictwu albumowemu „Zaproszenie do Rzeszowa”. A wywołał go radny Rozwoju Rzeszowa, Tomasz Kamiński. Zwrócił uwagę, że PKS Rzeszów od lutego likwiduje kolejne kursy, stan jego taboru jest w opłakanym stanie. Innymi słowy przewoźnik, posiadający w nazwie Rzeszów, nie przynosi miastu chluby. Wypadałoby, aby zamiast Rzeszów w swej nazwie, miał on słowo „Żenada”
Kamiński spytał więc o podstawę prawną, np. jakąś uchwałę Rady Miasta, która dała przewoźnikowi prawo do używania nazwy miasta? Czy nie należy firmie odebrać takiego prawa?
Wydawało się, że temat zostanie zakończony i Andrzej Dec - jak zapowiedział - skieruje wniosek radnego Kamińskiego do odpowiednich służb, które go przeanalizują. Decyzję przewodniczącego poparł Tadeusz Ferenc, który dorzucił jeszcze, że wniosek jest zasadny, zwłaszcza, że PKS Rzeszów swoją siedzibę ma w Chmielniku a nie w Rzeszowie.
Radni postanowili jednak też sobie nieco poanalizować. W obronie przewoźnika stanął Robert Kultys z klubu PiS. Jego zdaniem wykreślanie mu z nazwy Rzeszowa nic nie zmieni. Stan autobusów nie ulegnie nagle poprawie, dworzec autobusowy nie stanie się nagle nowoczesny. Poprawa sytuacji przewoźnika i infrastruktury jest możliwa tylko dzięki wspólnemu działaniu z miastem. A to nie wykazuje inicjatywy…
Prezydent Ferenc przypomniał, że już kilka lat temu miasto proponowało przejęcie PKS-u. Wówczas jednak pomysł w rządzie był inny. Przewoźnik powinien trafić pod skrzydła gmin. I tak się stało. Rozmów na temat przyłączenia się przewoźnika do planów budowy w Rzeszowie centrum komunikacyjnego też było bez liku. Skończyły się fiaskiem.
Marek Ustrobiński, wiceprezydent miasta, dodał jeszcze, że nic nie stało na przeszkodzie, aby PKS włączył się w system komunikacyjny (m.in. sterowania ruchem) wdrażany od kilku lat przez miasto. System jest otwarty. Wystarczyło jedynie zainstalować w autobusach odpowiednie urządzenia. Co zaś do starego taboru PKS-u… Nic dziwnego, ze autobusy się rozlatują. Kupowane za bezcen, wyeksploatowane pojazdy z Berlina, szybko dokonują żywota. Inaczej być nie może.
Robert Kultys nadal jednak starał się bronić swojego zdania. I tu doszło do dość ostrej wymiany zdań. Tadeusz Ferenc zaapelował do radnego, aby ten wziął się do roboty, zamiast tylko gadać. Te słowa spotkały się z kontrą radnego Marcina Fijołka, który z kolei zaapelował do prezydenta, aby to on wziął się do roboty. A - jak mówił Fijołek - powinien był to zrobić już dawno temu. Gdyby tak się stało, radni nie rozmawialiby dziś o „atrapie centrum komunikacyjnego” a o prawdziwym centrum. I tu… kontra poszła od prezydenta Ferenca… I tak radni i władze miasta dawaliby sobie kontry, gdyby nie Andrzej Dec, który po prostu przerwał te dywagacje i zwrócił uwagę, że radni mieli w końcu przegłosować projekt uchwały o wydawnictwie albumowym a nie o nazwie przewoźnika.
Tak, udało się. Album będzie nosił nazwę „Zaproszenie do Rzeszowa”.