Powiat Rzeszowski - siła inwestycji

„Boże coś Polskę” czyli pseudo-geopolityczne podróże tam i z powrotem…

Opublikowano: 2018-07-02 18:44:00, przez: admin, w kategorii: Opinie

Tadeusz Kensy o polityce, geopolityce, pseudopolityce...

Fot. Pixabay/CC0

Fot. Pixabay/CC0

 

I.

Publikując na fb. powtórzony teraz przeze mnie niżej tekst, prof. Antoni Dudek napisał: „Teraz już wiadomo skąd się wziął ten pośpiech przy nowelizacji ustawy o IPN. Jeśli Polsce uda się przejąć bodaj połowę amerykańskiego kontyngentu jaki dziś stacjonuje w RFN będzie to największa zmiana geopolityczna w tej części świata od upadku imperium sowieckiego w l. 1989-1991”.

https://www.facebook.com/antoni.dudek.5/posts/1918561228165413comment_id=1921510127870523&notif_id=1530515440811839&notif_t=feed_comment_reply 

 

Oczywiście proces wycofywania wojsk USA z Europy, także z Niemiec, trwa już wiele lat – wystarczy przypomnieć choćby przedruk takiego artykułu Christiana Walza ze stycznia 2012 roku: https://wiadomosci.onet.pl/duze-klopoty-niemiec-wojska-usa-sie-wycofuja/vqd9w Przepiszę lead: „W ramach nowej strategii wojskowej USA i tzw. "szerokiej reorientacji" sił amerykańskich w Europie, z Niemiec zostaną wycofane dwie brygady bojowe. Jedna już w przyszłym roku, a druga w roku 2014. Dla tych niemieckich miast, w których stacjonują Amerykanie, ta decyzja oznacza finansową ruinę i duże kłopoty lokalnej przedsiębiorczości”.

 

50 lat temu na kontynencie europejskim stacjonowało 280 tys. amerykańskich żołnierzy, dziś jest ich mniej niż 30 tys. i z pewnością wkrótce jeszcze ich ubędzie. Nie jest jednak wcale pewne, ilu ich może trafić do Polski, o ile w ogóle. Zainstalowanie u nas stałej bazy wojsk USA byłoby z pewnością korzystne z wielu powodów, nie tylko z zakresu gwarancji zwiększonego bezpieczeństwa militarnego. Co do tego nie ma wątpliwości. Ale pamiętajmy, ze od „przecieku” o takim rzekomym pomyśle prezydenta Donalda Trumpa do jego realizacji droga nie byłaby prosta – przede wszystkim konieczna byłaby prócz procedury po stronie amerykańskiej, trudna na razie do wyobrażenia, zgodna decyzja przynajmniej większości państw uczestniczących w NATO!

 

Jak skomentował wpis prof. Dudka Piotr Skwieciński - wycofanie wojsk z Niemiec nie musi oznaczać przesunięcia ich do Polski. Wycofanie armii z Niemiec do USA, a przeniesienie jej z Niemiec do Polski to dwa zupełnie różne w sensie stworzonej nowej rzeczywistości posunięcia.

 

Poza tym już raz dyskusja o przeniesieniu amerykańskich jednostek z Niemiec do Polski była i niewiele z niej wynikło.

 

Dobrze zwykle zorientowany Ludwik Dorn mówił wczoraj, że realnie można byłoby mówić o jednej amerykańskiej brygadzie pancernej. Oczywiście, że jakość ważniejsza jest od ilości.

 

Możliwe korzyści (polskie czy wspólne, także amerykańskie, a może i środkowoeuropejskie?) z „największej zmiany geopolitycznej w tej części świata od upadku imperium sowieckiego”, z realnego zrealizowania takiego planu trzeba na dziś nazywać – jak w przysłowiu – „kanarkiem na dachu”. Co więc jest, wciąż jednak lepszym jeszcze na dziś „wróblem w garści”? Dla kogo lepszym? I w czyjej garści jest ten wróbel? Czy i ewentualnie od kiedy wojska stacjonujące w Niemczech przestały bronić Europy przed Niemcami, a zaczęły już tylko przed ZSRR, a potem Rosją? A przed kim by miały bronić, gdyby zostały przeniesione do Polski – już zawsze tylko przed Rosją? Pytań i tak było sporo, teraz jeszcze dochodzą następne

 

Myślę, że przed rozmową z Władimirem Putinem Donald Trump kompletuje „portfel” walorów. Nie musiał się specjalnie wysilać, by pokazać jaki ma wpływ na rząd Republiki Korei i jak ten będzie mu wdzięczny za wycofywanie z półwyspu żołnierzy amerykańskich. Teraz dodał „walor” polski - pokazał jak bardzo, pod wpływem USA, nasz rząd gotów jest realizować w Europie interesy izraelskie i szukać szansy zdobycia przychylności Trumpa przeciwko Niemcom, ale i innym krajom Europy Zachodniej. Prysł mit partnerstwa, objawił się w całej pełni klientelizm. Niektóre jego wymuszone przejawy za nic nie korespondują z propagandą wstawania z kolan. A wciąż warto jeszcze pamiętać, że dla Amerykanów instytucja sądu najwyższego to prawdziwa świętość, więc polskie „wynalazki” wciąż mogą być okazją do rozwoju obstrukcyjnych przeszkód.

 

Profesor Dariusz Stola uważa, że sytuacja ułatwia Trumpowi zarówno rozmowy z Rosją jak i z Niemcami, a Polska jest w tym najmniej ważna.

 

Do tego jeszcze wiele wskazuje na to, że kanclerz Angela Merkel powstrzymała skutecznie widmo rządowego kryzysu, w czym pomagała jej cała szesnastka niedawnego, niekompletnego szczytu UE. Teraz już liczyć się będą tylko twarde fakty, a nie to co kto zechce powiedzieć. Dlatego wystąpienie premiera Mateusza Morawieckiego podczas debaty w Europarlamencie w najbliższą środę może nie tylko nie mieć znaczenia, ale nawet prawie nikogo nie interesować.

Kto wie, czy nie powtórzy się sytuacje z roku 1989 – to w Polsce pierwszej przewrócił się (nawet, jeśli tylko na bok) komunizm, ale świat zapamiętał upadek Muru Berlińskiego. Aż strach pomyśleć o skutkach takiej na przykład geopolitycznej „ustawki”, w jakiej to w roli obrońcy kanclerz Merkel wystąpiłby publicznie prezydent Putin, a pierwszym oklaskującym taki manewr byłby Viktor Orban.

 

Za kilkanaście dni, jeśli nawet nie przekonamy się jeszcze co z tego wszystkiego wyjdzie, to przynajmniej będziemy wiedzieć znacznie więcej. Jeśli więcej „ugra” Putin, będzie to sygnał, że polska polityka nie tylko błądzi, ale że już utknęła w ślepym zaułku…

 

Oby jednak było inaczej…

 

II.

Rzadko kiedy w naszej historii mieliśmy możliwość wybierania sobie i wrogów, i przyjaciół. Wrogów nie trzeba było szukać, przyjaciele trafiali się od czasu do czasu, zwykle daleko od naszych granic. Mało która przyjaźń sprawdzała się w godzinie próby. Wiek XX wszystko dodatkowo skomplikował.

 

Może dlatego nasza polityka teraz, gdy próbujemy sami dokonywać wyborów, porusza się w tych sprawach z wdziękiem słonia w składzie porcelany? Choć przecież coraz częściej słychać w Europie, że wieczna, szlachetna i bezinteresowna przyjaźń wszystkich narodów do siebie to tylko taka bajka.

 

Gdy Mateusz Morawiecki kilka dni temu przekonywał, że „ustawa o IPN była pretekstem do dyskusji, które pobudziły zainteresowanie tematem polskim” i w interesie polskiej racji stanu było najpierw pójść śmiało z wprowadzeniem do obiegu prawnego znowelizowanej ustawy, a teraz jest znów w tym samym interesie wycofanie się z jej najbardziej stanowczych postanowień – wiadomo było, że kręci i nie mówi o co naprawdę chodzi.

 

To „tam i z powrotem” jest chyba najbardziej dramatycznym momentem w dotychczasowej karierze politycznej Morawieckiego. On sam już o tym musi wiedzieć aż za dobrze, ale zachowuje się honorowo, biorąc wszystko na własną „klatę” i tym samym ratuje głowy i Patryka Jakiego, i prezesa Instytutu Pamięci Narodowej Jarosława Szarka. Nikt chyba nie ma jednak wątpliwości, że sprawa „rozliczenia” kiedyś wróci. Problem w tym, że dalszy bieg spraw nie zależy już od żadnego z polskich polityków.

 

III. „W pewnej dziurze w ziemi mieszkał sobie hobbit…” – tak zaczyna się Hobbit, czyli tam i z powrotem (ang. The Hobbit or There and Back Again) − powieść fantasy dla dzieci autorstwa J.R.R. Tolkiena. Została wydana 21 września 1937 roku. Pierwszym recenzentem książki był 10-letni Rayner Unwin. W swojej recenzji napisał „Ta książka, z dodaniem map, nie potrzebuje żadnych ilustracji, jest dobra i powinna podobać się wszystkim dzieciom w wieku od pięciu do dziewięciu lat”.

 

Od pewnego czasu premier Morawiecki z tym swoim „tam i z powrotem” wciąż przypomina mi, choć ani z postury, ani ze sprytu, bohatera Hobbita. Może szczególnie dlatego, że tamten żyjący w spokoju i dostatku młodzieniec nagle staje się niezbędny dla staruszka-czarodzieja Gandalfa i dla drużyny 13 walecznych krasnoludów, i nawet dla ich legendarnego przywódcy Thorina Dębowa Tarcza do tego, by pokonać złowrogiego smoka – Smauga i odebrać mu to wszystko, co tylko im się należy. Dla realizacji tego zacnego celu Bilbo nie jest im potrzebny jako wojownik, ale z uwagi na jego wyjątkowe i powszechnie znane umiejętności włamywacza!

 

Dziś, mając poczucie humoru nie mniejsze niż kiedyś Tolkien, można byłoby zamiast tego „włamywacza”, powiedzieć – „bankstera”.

 

Jak to zwykle bywa w książkach dla dzieci, wszystko kończy się dobrze. Bilbo przyjmuje nawet niewielką część zdobytego na Smaugu skarbu i szczęśliwie wraca do domu. Tyle, że wtedy tak naprawdę „nie jest już hobbitem, którym był kiedyś”.

 

IV.

W prawdziwym życiu, a do tego jeszcze na ślizgawce polityki, nie wszystko musi skończyć się tak dobrze. Umiejętności czarowania może z czasem stracić najtęższy czarodziej, bitność nie zawsze daje zwycięstwa, a i najlepszy włamywacz trafia w końcu na sejf, którego nie potrafi otworzyć. Nie mówiąc już o smoku, któremu historyczno-obyczajowa rola ostatecznego nieudacznika też może się w końcu znudzić.

 

Oczywiście, że nie raz już nam coś nie wyszło i nawet nauczyliśmy się jak pokładać szczególne nadzieje w skutkach największych nawet porażek.

Śpiewaliśmy, śpiewamy i śpiewać będziemy przy różnych okazjach między innymi tak:

 

Tyś, coś ją potem, tknięty jej upadkiem,

Wspierał walczącą za najświętszą sprawę,

I chcąc świat cały mieć jej męstwa świadkiem,

Wśród samych nieszczęść pomnożył jej sławę

 

Przed Twe ołtarze...

 

Nie wszyscy jednak, nawet ci głośno śpiewający wiedzą, że ta nasza tak patriotyczna pieśń wyrosła z hymnu Alojzego Felińskiego (słowa; muzyka – Jan Nepomucen Piotr Kaszewski) na cześć cara i króla Królestwa Polskiego (Kongresowego) „Boże, zachowaj Króla” z 1816 (od 1818 roku pod nazwą Pieśń narodowa za pomyślność króla) powstałego na zamówienie wielkiego księcia Konstantego i adresowanego do cara Aleksandra I, wzorowanego na angielskim hymnie God save the King. Pierwotnie w refrenie pieśni Felińskiego padały słowa: Naszego króla zachowaj nam Panie!, jako hołd dla cara i króla Aleksandra I, na rocznicę ogłoszenia Królestwa Polskiego.

Prawykonanie hymnu nastąpiło w Warszawie 3 sierpnia 1816 roku w imieniny „N. Cesarzowej Marii Teodorówny, matki najukochańszego monarchy naszego”.

Już w następnym roku nieoficjalnie zaczęto śpiewać w tym miejscu Naszą ojczyznę racz nam wrócić, Panie. Melodia pieśni została uproszczona i upodobniona do melodii pieśni religijnej „Bądź pozdrowiona, Panienko Maryja”. Pieśń zaczęła funkcjonować w obiegu jako pieśń konspirantów, a po klęsce powstania listopadowego stała się manifestacją uczuć patriotycznych. Do początkowych dwóch zwrotek w 1828 roku dodano dwie kolejne z Hymnu do Boga o zachowanie wolności, którego autorem był Antoni Gorecki. Jednocześnie pieśń zaczęto śpiewać na melodię starego hejnału Bądź pozdrowiona, Panienko Maryjo, później na melodię Serdeczna Matko (autorem muzyki do najwcześniejszej wersji był Jan N. Kaszewski). W zaborze rosyjskim została zakazana w 1862 roku.

 

Warto jednak byłoby nie zapominać, jak ją śpiewało się na początku:

 

Boże! Coś Polskę przez tak liczne wieki

Otaczał blaskiem potęgi i chwały

I tarczą swojej zasłaniał opieki

Od nieszczęść, które przywalić ją miały

 

Przed Twe ołtarze zanosim błaganie,

Naszego Króla zachowaj nam Panie!

 

Ty, coś na koniec nowymi ją cudy

Wskrzesił i sławne z klęsk wzajemnych w boju

Połączył z sobą dwa braterskie ludy,

Pod jedno berło Anioła pokoju:

 

Przed Twe ołtarze...

 

Wróć nowej Polsce świetność starożytną

I spraw, niech pod Nim szczęśliwą zostanie

Niech zaprzyjaźnione dwa narody kwitną,

I błogosławią Jego panowanie;

 

Przed Twe ołtarze...

 

Tadeusz Kensy, działacz społeczny gospodarczy i związkowy. Od 1977 roku działacz Studenckiego Komitetu Solidarności. W 1981 roku członek Komisji Krajowej NSZZ Solidarność, w stanie wojennym internowany, zwolniony z pracy. W latach 80-tych robotnik i brygadzista w podmiotach prywatnych. Po 1990 roku menedżer w firmach prywatnych i instytucjach otoczenia biznesu. Ekspert i doradca gospodarczy

Korzystamy z plików cookies i umożliwiamy zamieszczanie ich stronom trzecim. Pliki cookies ułatwiają korzystanie z naszych serwisów. Uznajemy, że kontynuując korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę.

Więcej o plikach cookies można dowiedzieć się na uruchomionej przez IAB Polska stronie: http://wszystkoociasteczkach.pl.

Zamknij