Powiat Rzeszowski - siła inwestycji

Rocznica 4 czerwca 1989. Opinia Tadeusza Kensego

Opublikowano: 2018-06-04 17:08:47, przez: admin, w kategorii: Opinie

O rocznicy wyborów z 1989 roku zwykle pamiętam, choć sam nie widzę powodu, by świętować.

Plakat z kampanii wyborczej Solidarności (Komitetów Obywatelskich) w 1989 r.

Plakat z kampanii wyborczej Solidarności (Komitetów Obywatelskich) w 1989 r.

 

I. 4 czerwca 1989 r. nie głosowałem. Nigdy moja noga nie przekroczyła progu żadnego z Komitetów Obywatelskich. (Jeśli ktoś uważa, że to już dziś nikogo nie obchodzi, lepiej niech dalej nie czyta.)

 

Równocześnie ani mi nie przyjdzie do głowy, by kwestionować prawo do świętowania ówczesnych zwycięzców wszystkich stron i ich zwolenników. Ich wspólny projekt polskiej wersji „pierestrojki” zatriumfował, uzyskał (większą lub mniejszą, ale jednak) akceptację Polaków, zanegował alternatywny dorobek społeczny, ustrojowy i w ogóle – państwotwórczy naszej pierwszej „Solidarności” i sprytnie podstawił nowy, niedemokratycznie ukształtowany twór jej nowego sobowtóra w miejsce tamtej. Entuzjastami porozumienia narodowego na warunkach MSW nie były wyłącznie elity, które jakoby miały zdradzić robotników, często nawet wręcz przeciwnie. Większość świadomie odrzucających główne treści Uchwały Programowej I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „S” nie stanowili przecież jej twórcy, spośród których – podobnie jak w składzie wybranej wtedy Komisji Krajowej – ponad połowę stanowili delegaci z wyższym wykształceniem, a gdyby było inaczej, to już jesienią 1981 r. można byłoby się spodziewać zapanowania jakiejś ówczesnej wersji „dobrej zmiany”! W pierwszym szeregu znaleźli się za to wychowankowie licznych duszpasterstw robotników i rolników, których duchowi i polityczni przywódcy są dziś od czasu do czasu ofiarnie „odnajdywani” w tajnych archiwach IPN-u.

 

Zwycięzcami „polskiej wiosny ‘89” została stara partyjna nomenklatura oraz dopuszczona do niej część nowej klasy politycznej z najbardziej pożądliwymi w niej udziału reprezentantami „Solidarności” i przedsierpniowej opozycji. Zwycięzcami zostali funkcjonariusze służb siłowych resortów MSW i MON, bowiem żadnej nie tylko nie dotknął jakikolwiek ostracyzm, ale poza kosmetycznymi zmianami zachowana została ich ciągłość w nowej rzeczywistości, także praw, honorów i korzyści funkcjonariuszy.

 

Zwycięzcami zostali „dorobieni” i ustawieni finansowo bonzowie PZPR i jej sojuszników (także moskiewscy jurgieltnicy) oraz wiele osób z różnych PRL-owskich „półświatków”. Za tworzeniem ich nowej, gospodarczej pozycji niecierpliwie tuptali różni pracowici, ambitni i pomysłowi drobni ciułacze, także praktykanci neokapitalizmu, korzystający z braku reguł i strategii rozwojowych nowego systemu gospodarczego. Między nimi sporo było kombinatorów, cwaniaczków, a nawet zwykłych oszustów.

W pewnym sensie, też nie pozbawionym znaczenia, zwycięzcami stał się ogół Polaków – przecież nie polała się krew, a za to zapełniały powoli sklepowe półki, więdła cenzura i oficjalna, wszechobecna przemoc politycznych „trójwładców”. Ale największym zwycięzcą był chyba polski Kościół Katolicki – ten dostał wszystko co chciał i na następne dekady stał się jakby odrębnym filarem państwa. W nowej ustrojowej nomenklaturze – filarem czwartym, po (już teraz) wielopartyjnej klasie politycznej, gospodarce i organizacjach tzw. pozarządowych”. Nie był organizacją społeczeństwa cywilnego – tego też zresztą już nie było, zostało podzielone, do tego z jakąś tajemniczą, nieokreśloną i nienazwaną „resztą”.

 

Dziwi mnie – jak wielu tamtych zwycięzców dziś wolałoby, żeby o ich w nim udziale zapomnieć? A jeszcze inni mają dwa języki: w jednym czują się bohaterskimi i zwycięskimi bojownikami antykomunistycznego, niepodległościowego powstania, a w drugim za realnych wrogów uważają ówczesnych towarzyszy, którzy dziś opowiadają się po stronie innej niż oni ideologii. Znaczna część takich nowych kombatantów wciąż nie rozumie, co wtedy naprawdę się działo, tylko niewielu przyznaje się do tego, ze niewiele brakowało, a gdyby nie pośpiech, „parcie” lub łatwowierność – można było uzyskać znacznie więcej. Cudaczności temu i tak prawdziwemu galimatiasowi dodaje jeszcze to, że mimo upływu lat trudno ocenić, który z ówczesnych agentów wpływu prowadzonych przez najbardziej dla sztabu pierestrojki zaufanych oficerów służb specjalnych był szują, zwykłym zdrajcą, a który rozumnym i świadomym, bezinteresownym do tego, reformatorem-patriotą.

 

Jak by nie było – dziś na ogół zgodnie powtarza się, że „akt 4 czerwca 1989 r. miał być prawdziwym początkiem czegoś całkiem nowego”.

 

Warto zastanowić się, czy tak rzeczywiście było, czy nie był raczej jedna z końcowych scen spektaklu rozgrywającego się mniej więcej od połowy lat 80. Przecież prawie wszystkie istotne decyzje polityczne/ustrojowe, często skutkujące nieomal bez zmian do dziś, zapadły jeszcze nie tylko w czasie trwania PRL-u (czyli do 31 grudnia 1989 r.), ale nawet przed wyborami czerwcowymi, a więc w warstwie legislacyjnej były uchwalone/wprowadzone przez komunistyczny w pełni Sejm IX kadencji, który „śpieszył się”, by nie dać takiej szansy kontynuatorowi X kadencji. W tym zresztą, już „częściowo demokratycznym” konstytucyjna większość starych sprawdzonych towarzyszy stała na straży tego, żeby nie została doraźnie dokonana jakaś istotna nowelizacja. A i tak garstka nowych legislatorów nie miała większego pojęcia o tym, co i jak mogliby próbować zmienić.

 

II. Niżej przedstawię szybki przegląd najważniejszych ustawowych regulacji ustroju/systemu politycznego z okresu: grudzień 1988 – lipiec 1989, opatrując linki do tekstów ustaw krótkimi komentarzami. Poza jedną jedyną „ustawą Wilczka” zastąpioną nowymi aktami prawnymi cała reszta, jedynie po kolejnych nowelizacjach stanowi realne podstawy nowego systemu, może nawet więcej praktycznie znaczące od dekoracyjnych zapisów Konstytucji z roku 1997. Nic w tym zresztą dziwnego, bo polska „pierestrojka” dokonała przejścia systemu jednopartyjnej ideokracji epoki późnego socjalizmu w system wielopartyjnej ideokracji epoki eksperymentalnego środkowoeuropejskiego neokapitalizmu. Cała reszta, łącznie z zaostrzającą się teraz walką międzypartyjną, społecznymi podziałami, sporami kompetencyjnymi w ramach rządzących formacji itd., a nawet z próbą powrotu z ideokracji do monolitycznej partiokracji – to co najwyżej, jak w znanej piosence Szkole Sałomona Franca „dwa szaga na liewo, dwa szaga na prawo, szag wpieriod i abarot”.

 

1. Najpierw była prawdziwa zmiana ustroju gospodarczego w grudniu 1988 r. – „ustawa Wilczka” wspominana do dziś z sentymentem przez wielu ideologów, szczególnie anarchistów i neoliberałów. Skorzystały na niej rzesze, ale najszybciej i najwięcej uwłaszczająca się na majątku narodowym PRL-owska nomenklatura.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ustawa_Wilczka

http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19880410324/O/D19880324.pdf

 

2. Prawo o stowarzyszeniach, dające wolność zrzeszania się i budowania dziwacznego tworu wymyślonego akurat na okoliczność „pierestrojki” – niepolitycznego „społeczeństwa obywatelskiego” miało być chyba z założenia obietnicą uwarunkowaną dochowaniem przy widowiskowym „okrągłym stole” wszystkich wcześniejszych, poprawnościowych uzgodnień i dlatego stała się prawem „dopiero” w kwietniu ‘89. Przysłowiową „marchewką” była możliwość ułatwionego transferu do Polski zachodnich środków pomocowych, a także redystrybucji pewnej części środków budżetowych. To było ważne dla wszystkich, ale szczególnie dla społeczników z opozycji i dla Kościoła. „Kijem”, leżącym w interesie starej i nowej klasy politycznej, ale też Kościoła, było pozbawienie społeczeństwa zdolności do korzystania, w razie ważnej konieczności, z ustawowych instrumentów dochodzenia realizacji słusznych postulatów społecznych metodami politycznymi. Taka konstrukcja społeczeństwa obywatelskiego, gwarantująca jego wewnętrzną niesuwerenność wobec wszechwładzy klasy politycznej, przesadzała, że to ostatecznie politycy zawsze będą lepiej wiedzieli czego społeczeństwo potrzebuje. A Kościół, choć jest starą, wielką i szanowaną organizacją społeczeństwa znalazł się zupełnie poza nim, mógł więc swobodnie wyrażać swoje własne opinie i oczekiwania. Partyjna większość rządząca miała zastępować społeczeństwo w jego polityczności, a Kościół miał mówić głosem społecznej moralności.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Prawo_o_stowarzyszeniach

http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19890200104/O/D19890104.pdf

 

3. Oczywiście, te ostatnie relacje trzeba było szybko „przyklepać”. Znów więc nie czekając na zdemokratyzowaną legislatywę, komunistyczny Sejm IX kadencji uchwalił kolejny element fundamentu: ustawę z dnia 17 maja 1989 r. o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej

http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19890200104/O/D19890104.pdf

 

Ciekawostką może być to, że próżno szukać informacji o tej akurat ustawie w popularnej Wikipedii!

Aktualnie wciąż obowiązuje w kosmetycznie znowelizowanym kształcie:

http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19890290154/U/D19890154Lj.pdf

 

4. Identycznie było z ustawą o gwarancjach wolności sumienia i wyznania, znowelizowaną nieco dopiero w roku 2017. O niej, przynajmniej można w Wikipedii przeczytać:

http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19890290155/O/D19890155.pdf

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ustawa_o_gwarancjach_wolno%C5%9Bci_sumienia_i_wyznania

http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20170001153/O/D20171153.pdf

 

III. Wybór prezydenta PRL-u miał odbyć się już w pierwszej dekadzie lipca. Było jasne, ze zostanie „wybrany” albo Jaruzelski, albo – nikt. Ten jednak nieco się krygował, więc kolejna inscenizacja przeciągnęła się aż do 19 lipca, a w dyskretną kampanię wciągnęli się poważnie Amerykanie. W takiej sytuacji jeszcze przed tym zdarzeniem, bo 17 lipca ogłoszono o nawiązaniu stosunków dyplomatycznych z Watykanem. Ambasadorem został Jerzy Kuberski, a nuncjuszem – ks. abp. Józef Kowalczyk.

 

Wszystko, co wtedy było najważniejsze zostało sprawnie zrealizowane. Można przypuszczać, że to, kto utworzy rząd i w jakim składzie nie było sprawą pierwszej wagi. Przynajmniej do czasu…

 

Tadeusz Kensy, działacz społeczny gospodarczy i związkowy. Od 1977 roku działacz opozycji antykomunistycznej. W 1981 roku członek Komisji Krajowej NSZZ Solidarność, współżałożyciel Solidarności Wiejskiej W stanie wojennym internowany, w 1983 roku zwolniony z pracy. W latach 80-tych robotnik i brygadzista w prywatnych warsztatach i firmach. Po roku 1990 menedżer w firmach prywatnych i instytucjach otoczenia biznesu 

 

Korzystamy z plików cookies i umożliwiamy zamieszczanie ich stronom trzecim. Pliki cookies ułatwiają korzystanie z naszych serwisów. Uznajemy, że kontynuując korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę.

Więcej o plikach cookies można dowiedzieć się na uruchomionej przez IAB Polska stronie: http://wszystkoociasteczkach.pl.

Zamknij