Skończyć z grą pozorów przy wspieraniu przedsiębiorczości. Opinia Antoniego Kopyto
Bardzo mnie cieszą dotychczasowe efekty rozwoju przedsiębiorczości w naszym regionie. Pozytywnie odbieram zwłaszcza fakt, że tak wiele spośród nowych firm na Podkarpaciu ma charakter innowacyjny. Firm szybko wbijających się w rynek, nawet międzynarodowy ze swoimi nowatorskimi pomysłami: produktami czy technologiami, usługami etc.
Fot. Pixabay/CC0
Efekty te są gołym okiem widoczne w Rzeszowie, nie brakuje ich także w Mielcu, Stalowej Woli i innych ośrodkach. Przypominam sobie pierwsze spotkania informacyjne w ramach PARP-owskiej inicjatywy „Skuteczne Otoczenie Innowacyjnego Biznesu” w latach 2009-2011, w ramach których dyskutowaliśmy o pożądanym kształcie polskiej przedsiębiorczości i polskich innowacji. Nikt z grona uczestników tych spotkań nic dobrego czy sensownego o naszym regionie nie wiedział i nie mówił. Szybko ta sytuacja się zmieniała, trochę i przy moim udziale. Dzisiaj – nie znać osiągnięć Podkarpacia znaczy tyle samo, co nie wiedzieć nic o Polsce.
Mimo wszystko – ten felieton tyczy całości spraw w Polsce - dostrzegam jednak rozliczne ułomności dotychczas praktykowanego w naszym kraju systemu wydatkowania środków na finansowe wsparcie dla powstających firm. Bardziej w nim chyba chodziło o ilościowe efekty rozwoju przedsiębiorczości, formalne przeciwdziałanie bezrobociu i wykluczeniu społecznemu a także – o tempo wydatkowania funduszy unijnych na te cele, aniżeli o rzeczywistą i skuteczną stymulację rozwoju. Rozwoju opartego na lepszym wykorzystaniu zasobów ludzkich i przekształceniu go w skuteczny, dynamicznie oddziałujący na gospodarkę kapitał społeczny. Ta teza żadną miarą nie kłóci się z pierwszymi zdaniami tego tekstu. Efektów powinno być bowiem w Polsce znacznie, znacznie więcej. Jeśli ktoś się z tym stwierdzeniem nie zgadza – niech sprawdzi ile z tysięcy firm i „firemek” powstałych w naszym kraju w okresie od 2007 roku, wspartych środkami na rozpoczęcie działalności nadal działa na rynku, nadal istnieje…
Chyba nie odkrywam Ameryki tymi wnioskami. Nie ja jeden dostrzegłem, że finansowe wspieranie rozwoju przedsiębiorczości w znacznej części stanowiło w niedalekiej przeszłości tzw grę pozorów. Grę, której niewystarczająco pozytywne skutki w gospodarce nijak nie przystają do wydatkowanych funduszy. Czy oznacza to, że te środki zostały zmarnowane? Chyba nie, wszak pozytywnym efektem był wzrost społecznej konsumpcji i lepsze relacje między popytem i podażą na rynku dóbr i usług. Czy jednak o takie zasilenie gospodarki chodziło? Zdecydowanie nie! Szczególnie burzy mi się serce na wspomnienie praktyk dotowania powstających firm w ramach działania 6.2 POKL, w minionej perspektywie finansowej 2007-2013.
O zbyt łatwym rozdawnictwie publicznych środków na tzw rozwój przedsiębiorczości raczej już teraz nie ma mowy. Na szczęście. Kryteria i procedury wdrażane w ramach programów operacyjnych nowej perspektywy 2014-2020 zdają się to potwierdzać. Miejmy nadzieję, że dzięki temu gry pozorów pod hasłem, czy też parawanem „wspierania rozwoju przedsiębiorczości” już w Polsce nie będzie. Mamy jednakże u nas pewne nawyki do opierania swych działań na modnych „hasłach-kluczach”. Bardzo bym nie chciał aby ten mechanizm teraz także zadziałał przybierając na przykład szatę „wspierania startupów” czy też „współpracy nauki z przemysłem”, lub innych sloganów. Slogany się bowiem w praktyce gospodarczej na ogół nie sprawdzają. Tego jestem absolutnie pewien.
Sprawdzają się natomiast działania i projekty sięgające do sedna problemów i potrzeb gospodarki, proponujące konkretne metody ich rozwiązywania a nie egzekwujące zgodność z „hasłem-kluczem”. Na przykład - projekty efektywnie ułatwiające komercjalizację innowacji i przebijanie się na rynku stosunkowo młodych i małych przedsiębiorstw (celowo nie używam określeń startup, wspieranie startupów !). Pisałem o tej sprawie kilka tygodni temu, w tym miejscu, w tym portalu (zobacz tekst: Innowacje - dobre chęci i rzeczywistość)
Podkreślałem, że Polski nie stać, aby innowacyjne produkty o ewidentnym potencjale rynkowym z takim trudem torowały sobie u nas drogę ku ich pełnej komercjalizacji.
Jedną z „jaskółek” wskazujących na to, że w ten właśnie, zdrowy sposób będziemy podchodzić do naszych potrzeb rozwojowych może być na przykład pilotażowy program „ScaleUP” (uruchamiany w ramach poddziałania 2.4.1 POIR), promujący współpracę małych firm z dużymi z obopólną dla obu stron korzyścią. Korzyścią w postaci komercjalizacji nowatorskich produktów i rozwiązań oraz wbijania się młodych przedsiębiorstw w tak bardzo wymagający rynek.
Podobnych pomysłów trzeba nam więcej. Aby – wbrew porzekadłu- jaskółki uczyniły wiosnę a gra pozorów nie zadomowiła się ponownie w procedurach działań podejmowanych dla rozwoju Polski. Bo na pewno na taką powtórkę z historii nas nie stać.
Antoni Kopyto
Autor jest ekspertem rynku innowacji, public relations i mediów mieszkającym w Stalowej Woli. Współpracuje z SOOIiPP ( Stowarzyszenie Organizatorów Ośrodków Innowacji i Przedsiębiorczości w Polsce) oraz Pdokarpackim Parkiem Naukowo-Technologicznym Aeropolis w Rzeszowie