PKB w najbliższych dwóch latach będzie rosnąć. Opinia Andrzeja Rzońcy
Polska gospodarka jest dobrze zrównoważona. Niepokoi jedynie niepewność dotycząca otoczenia politycznego, prawnego i finansowego, która sprawia, że krajowe przedsiębiorstwa wstrzymują inwestycje. Zdaniem Andrzeja Rzońcy, przewodniczącego Towarzystwa Ekonomistów Polski oraz doradcy FOR, w ciągu najbliższych dwóch lat wzrost PKB powinien wynosić nie mniej niż trzy proc.
Fot. Pixabay/CC0
– Polska gospodarka, o ile w otoczeniu nie wydarzy się nic, co wywołałoby recesję w strefie euro, przez najbliższe dwa lat powinna rosnąć w tempie przekraczającym 3 proc. – przekonuje w rozmowie dr hab. Andrzej Rzońca, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich (TEP) oraz główny doradca Rady Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR), były członek Rady Polityki Pieniężnej, wykładowca Szkoły Głównej Handlowej. – Jest niemal idealnie zrównoważona. Jej tempo wzrostu pozostaje zbliżone do potencjalnego, a więc podobne do wynikającego z fundamentów, zadłużenie nie rośnie szybciej niż gospodarka, a eksport jest większy niż import.
Zdaniem Andrzeja Rzońcy wzrost gospodarczy Polski mógłby być nawet powyżej 4 proc., gdyby nie zmiana rządów, która wprowadziła element niepewności.
– Gdyby nie „dobra zmiana”, to ten wzrost mógłby się utrzymać nawet powyżej 4 proc., który został przebity w IV kw. ubiegłego roku. Pozwala na to przede wszystkim rosnąca konsumpcja prywatna, której sprzyja bardzo dobra sytuacja na rynku pracy – wyjaśnia Andrzej Rzońca. – Mamy bardzo szybko rosnące zatrudnienie, które tylko w sektorze przedsiębiorstw rośnie w tempie przekraczającym 3 proc. oraz spadające bezrobocie.
Jak kilka dni temu podało Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej lipcowa stopa bezrobocia rejestrowanego w Polsce była najniższa od 25 lat, spadła o 0,2 proc. w ujęciu miesięcznym i wyniosła 8,6 proc. Był to najlepszy odczyt od 1991 roku. Natomiast według ostatnich danych europejskiej agencji statystycznej Eurostat stosującej inne, ale za to jednolite dla całej Unii Europejskiej kryteria krajowe bezrobocie zbliża się do poziomu sześciu proc.
– Mamy również najniższy odsetek zwolnień ilustrujący ryzyko utraty pracy, mniejszy nawet niż podczas boomu gospodarczego lat 2007–2008 – precyzuje Andrzej Rzońca. – Duże zapotrzebowanie na zatrudnionych przy niewielkiej liczbie rąk do pracy sprawia, że przyspiesza dynamika płac, a siłę nabywczą podnoszą spadające ceny.
Według wstępnego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego ceny towarów i usług konsumpcyjnych w lipcu br. obniżyły się o 0,3 proc. w stosunku do poprzedniego miesiąca. W porównaniu natomiast z tym samym okresem ubiegłego roku ceny były niższe o 0,9 proc. Deflacja tym samym trwa już 25. miesiąc.
– W pierwszym półroczu przedsiębiorstwa zwiększyły fundusz płac o 7 proc., a spadające ceny do siły nabywczej dołożyły dodatkowy prawie jeden punkt procentowy – twierdzi Andrzej Rzońca. – Utrzymujące się z pracy gospodarstwa domowe mogą zwiększać konsumpcję bez sięgania po oszczędności czy pożyczki. Do tego dochodzi „dopalacz“, który przejściowo, tylko na cztery kwartały, podbije dynamikę konsumpcji, w postaci zasiłku 500+.
Oprócz konsumpcji szybkiemu wzrostowi gospodarczemu sprzyja także eksport, a temu – słaby złoty. Mimo ostatniego umocnienia do euro (do krajów posługujących się tą walutą trafia więcej niż połowa polskiego eksportu) zarówno w ciągu roku, jak i od początku roku złoty lekko osłabł do wspólnej waluty.
– Firma prowadząca dzisiaj sprzedaż zagraniczną właściwie nie może ponosić strat – przekonuje Andrzej Rzońca. – W przeszłości jedna na dziesięć umów eksportowych przynosiła straty. Obecnie mniej więcej jedna na sto. Dlatego mimo rewizji w dół prognoz wzrostu u naszych głównych partnerów handlowych perspektywy eksportu dla Polski w br. są także rewidowane, ale do góry.
Jak jednak podał GUS, podczas pierwszych trzech miesięcy br. pierwszy raz od 2013 roku zmniejszył się popyt inwestycyjny przedsiębiorstw, w efekcie czego tempo rozwoju gospodarczego spadło z 4,3 proc. podczas ostatnich trzech miesięcy ubiegłego roku do 3 proc. Zdaniem Andrzeja Rzońcy główną przyczyną było załamanie inwestycji publicznych, których wartość spadła o mniej więcej jedną czwartą.
– Paraliż decyzyjny i czystki kadrowe w spółkach Skarbu Państwa sprawiły, że z jednej strony mieliśmy regres w sektorze publicznym, z drugiej – spadek inwestycji w przedsiębiorstwach o wyłącznie krajowej własności – informuje Andrzej Rzońca. – Wcześniej przez dziesięć kwartałów, z wyjątkiem jednego, rosły w tempie dwucyfrowym.
Według przewodniczącego TEP z czysto ekonomicznego punktu widzenia krajowe firmy mają powody, żeby inwestować. Nie brakuje im również kapitału.
– Wykorzystanie mocy wytwórczych jest najwyższe od 2009 roku, jednocześnie odsetek deklarujących, że napotyka barierę popytu, jest niemal równie niski jak w latach 2007-2008 – ocenia Andrzej Rzońca. – Przedsiębiorstwa mają z czego finansować inwestycje, systematycznie rośnie bowiem odsetek zyskownych, w tym o bardzo wysokiej przekraczającej 5 proc. zyskowności. Przez ostatnie dwa lata niemalże co kwartał notujemy rekordową liczbę przedsiębiorstw mających nadwyżkową płynność. Pojawiła się jednak niepewność. Pod koniec ubiegłego roku odsetek przedsiębiorstw deklarujących, że jest ona poważną barierą rozwoju osiągnął historyczne maksimum, mimo że pół roku wcześniej oscylował w okolicach minimów i od tej pory nie chce spadać.
Newseria Inwestor