Opłatek rzeszowskich myśliwych z Klubu Kolekcjonera
Rodowód polowań wigilijnych – to temat prelekcji, jaką ks. dr Edward Rusin, diecezjalny duszpasterz myśliwych diecezji rzeszowskiej wygłosił dla uczestników Spotkania Opłatkowego Klubu Kolekcjonera i Kultury Łowieckiej Polskiego Związku Łowieckiego Oddziału Regionalnego w Rzeszowie.
Odbyło się ono dzisiaj, 17 grudnia br. w siedzibie Okręgu Rzeszowskiego PZŁ przy ul. ks. Jałowego. W programie tego spotkania znalazło się również odznaczenie zasłużonych myśliwych, wspólne kolędowanie i przełamanie się opłatkiem. Nie zabrakło także wspomnień „niezapomnianych myśliwskich wigilii”. Przy wigilijnym stole królowały opowieści m.in. o niewidomym rogaczu (samcu sarny), potężnym dziku ważącym ponad 130 kg, który okazał się jałową samicą, czy o wigilii w tymże samym pomieszczeniu, podczas której runął wiszący u sufitu sporych rozmiarów żyrandol z poroży jeleni.
Pogański rodowód
Mówiąc o rodowodzie polowań wigilijnych ks. Edward Rusin zauważył, że stanowią one jedną z najstarszych i najmilszych tradycji polskiego łowiectwa.
- Patrząc na rodowód świątecznych łowów trzeba pamiętać, że tradycja polowania wigilijnego jest znacznie starsza od tradycji wigilii Bożego Narodzenia – podkreślił.
Jak tłumaczył, dzień Bożego Narodzenia przypada na środek ostatniej dekady grudnia. Na ten czas przypada również astronomiczne przesilenie zimowe. Astronomiczne zwycięstwo Słońca, prymat dnia nad nocą były w wierzeniach wielu ludów zamieszkujących Europę czasem święta.
- Kult przesilenia zimowego był tak silny, że Kościół Chrześcijański, nie mogąc go zwalczyć, dostosował swój kalendarz do już honorowanych dat. Nie bez znaczenia był fakt, iż historycy nie byli i nie są zgodni, co do daty narodzin Jezusa, choć nie podważają autentyczności tej postaci - mówił ks. Edward Rusin. – Święto obchodzone 24. grudnia to prastare radosne święto pogańskie, przeniesione z całą mocą tej daty do tradycji chrześcijańskiej. Podobnie z resztą rzecz się ma z przesileniem letnim, znanym dziś, jako Noc św. Jana.
Rytm przyrody
Odnosząc się do zimowych łowów duszpasterz myśliwych diecezji rzeszowskiej podkreślił, iż o randze polowania wigilijnego w naszej współczesnej obyczajowości decydował nie tylko świąteczny wymiar dnia, ale również licząca tysiące lat, starsza od chrześcijaństwa, tradycja łowiecka.
- Nasi przodkowie właśnie w tym dniu rozpoczynali „sezon polowań na grubego zwierza”. Było to uwarunkowane zamarznięciem rozlewisk i bagien, umożliwiającym dotarcie do niedostępnych wcześniej ostoi zwierzyny. Ważny był także śnieg - „biała stopa”, umożliwiający tropienie zwierza - mówił.
Nie bez znaczenia była także duża ilość tłuszczu, dobra kondycja zwierzyny, doskonale przygotowanej do ciężkiej zimy, a jeszcze tą zimą nie wycieńczonej.
Te dwa aspekty - mistyczny wymiar świątecznego dnia i praktyka polowania - sprawiły, że w kalendarzu pradawnych łowców, tysiące lat temu, pojawił się przypadający na ten konkretny dzień obyczaj uroczystego polowania. - W jakimś stopniu potwierdzeniem takiego rodowodu polowania wigilijnego jest obecność Turonia w Bożonarodzeniowej szopce. Turoń to tur. Dawny puszczański zwierz. Najcenniejsza, wymarzona zdobycz naszych myśliwskich przodków. Przedchrześcijański obyczaj polowania właśnie w tym dniu był tak silny, że wraz z całym zapożyczonym świętem przeniknął do rekwizytów tradycji Bożego Narodzenia – mówił ks. Rusin.
Tury wyginęły, zmieniały się religie, obyczaj polowania wigilijnego pozostał. Przez stulecia rodowód tych świątecznych łowów jednak zupełnie zaniknął. Niewielu kojarzy polowanie wigilijne z obyczajowością pogan. Dziś łowy wigilijne są postrzegane wyłącznie, jako myśliwska część obrzędowości Bożego Narodzenia.
Łowy bezkrwawe
Jeszcze przed drugą wojną światową polowanie wigilijne organizowano wyłącznie w wigilię Bożego Narodzenia. Dziś obyczaj ten nieco zmodyfikował się. Są koła łowieckie, które nadal wigilijne łowy urządzają 24. grudnia, ale większość przekłada polowanie na dzień wolny od pracy, poprzedzający Święta. Decyduje o tym najczęściej opór domowników, którzy nie wyobrażają sobie, by myśliwy miał się spóźnić na najważniejszą w roku kolację.
Polowanie ma charakter bardzo uroczysty. Święto ma również zwierzyna.
- W dobrym tonie leży, by w większości uchodziła nie strzelana. Łowy nie trwają długo. Tuż po nich w kniei strzela jedynie myśliwskie ognisko. Łowcy i naganiacze zbierają się wokół ognia, dzielą się opłatkiem. Rzadziej, niż zazwyczaj, krąży z rąk do rąk piersiówka – kontynuował prelegent.
W czasie polowań wigilijno-noworocznych myśliwi starają się nie zapomnieć o zwierzętach. Zanoszą karmę do paśników, by symbolicznie i zgodnie z ludową tradycją podzielić się jadłem z braćmi mniejszymi. Zostawiają w nim też opłatek.
Dorota Zańko