Powiat Rzeszowski - siła inwestycji

Tadeusz Ferenc: Startowałem, żeby wygrać

Opublikowano: 2015-10-28 13:56:22, przez: admin, w kategorii: Polityka

Rozmowa z Tadeuszem Ferencem, prezydentem Rzeszowa, kandydatem na senatora.

Prezydent Tadeusz Ferenc. Fot. Adam Cyło

Prezydent Tadeusz Ferenc. Fot. Adam Cyło

 

- Jak Pan traktuje przegraną w wyborach do Senatu, jako porażkę, czy sukces – bo mieszkańcy miasta nie chcieli Pana „wypuścić” z Ratusza?

 

- Muszę jednoznacznie podkreślić, że skoro zdecydowałem się startować, to chciałem wygrać. Chciałem z innego poziomu dbać o miasto, o ziemię podkarpacką. Ale wyborcy zdecydowali, że zostaję, że lepszy w pełnieniu tej funkcji będzie przedstawiciel innej partii. Szanuję ten wybór. Swoją przegraną traktuję, jako pewną formę porażki. Ale z pewnością lepszym senatorem będzie pan prof. Aleksander Bobko, do którego mam ogromny szacunek. Szanuję decyzję wyborców, szczególnie z tych miejscowości, które są wokół Rzeszowa.

 

- Mówi Pan o porażce, ale nie wygląda Pan na przybitego przegraną, na osobę przeżywającą klęskę…

 

- Bo zostaję w Rzeszowie, mieście, które bardzo kocham. Będę zabiegał o to, żeby stosunki władz miasta Rzeszowa z rządem, który powstanie były dobre. Za rządów śp. Lecha Kaczyńskiego ta współpraca układała się bardzo dobrze. Ówczesna minister rozwoju regionalnego, pani Grażyna Gęsicka darzyła Rzeszów ogromną sympatią i bardzo wspierała rozwój tego miasta. W tamtych czasach drzwi były dla nas otwarte praktycznie we wszystkich ministerstwach. Chciałbym, żeby tak było po tych wyborach. Bardzo by mi zależało, żeby parlamentarzyści, którzy w tych wyborach zostali wybrani, myśleli bezwzględnie o Rzeszowie, o Podkarpaciu. Żeby mieli dalszą perspektywę spojrzenia – nie myśleli tylko o tym, co dzisiaj, o układach politycznych, tylko o dobru wspólnym, dobru tego regionu, żeby zajmowali się gospodarką.

 

- Wśród 12 posłów z PiS z okręgu rzeszowsko-tarnobrzeskiego, co najmniej 5 jest związanych z Rzeszowem. Na kogo Pan liczy w tej trosce o rozwój stolicy Podkarpacia?

 

- Na pewno nie ze wszystkimi da się współpracować, bo są sympatie i antypatie. Ale wśród tych wybranych w niedzielę, 25 października br., parlamentarzystów są takie osoby, z którymi da się współdziałać. Nie ukrywam, że liczę na Krystynę Wróblewską, która doskonale zna Rzeszów, byłą radną tego miasta. Wiem, że mogą liczyć na Krystynę Skowrońską, na Zdzisława Gawlika. Od innych też będę oczekiwał, że będą ze mną chodzić do tych ministrów, którzy będą mieć wpływ na rozwój stolicy Podkarpacia.

 

- Przedstawiciele PiS od lat są w Radzie Miasta Rzeszowa w opozycji. Co, jeśli parlamentarzyści tej partii nie będą chcieli z Panem współpracować?

 

- Nie zakładam takiego scenariusza, bo musiałbym już na starcie podnieść ręce do góry w geście poddania się. Zakładam, że współpraca będzie dobra. Czekam, kiedy ukształtuje się rząd. Być może ktoś z Rzeszowa znajdzie się na szczeblu ministra rozwoju regionalnego, a wtedy o pieniądze dla Rzeszowa będzie łatwiej.

 

- Skoro startował Pan do senatu, to czy bierze Pan uwagę rezygnację z urzędu prezydenta stolicy Podkarpacia w trakcie tej kadencji?

 

- Skoro dziennikarze zadają mi to pytania, to wnioskuję, że są dyskusję, że zaraz odejdę. W żadnym wypadku nie obrażam się na społeczeństwo, że mnie nie wybrało do senatu. W Rzeszowie miałem o kilka tysięcy głosów więcej niż wybrany senator Bobko. Chce służyć ludziom. Chodzę na spotkania z mieszkańcami Rzeszowa przed ustaleniem budżetu miasta na rok 2016. Wypowiedzi na nich są różne, czasem bardzo agresywne, czasem bardzo przyjemne. Ale tych drugich jest więcej.

 

- W tej kampanii wyborczej popierał Pan, jako swego następcę Zdzisława Gawlika. W dalszym ciągu będzie go Pan promował, jako przyszłego prezydenta miasta Rzeszowa?

 

- Wskazać i namaścić na swego następcę mogę tak naprawdę każdego, tyle że ostatecznie to mieszkańcy decydują i wybierają. Nie wiem, jaką decyzję podejmie pan poseł Gawlik. Jednego jestem pewien, nie chciałbym, aby to miasto prowadziła przypadkowa osoba z „nadania” politycznego, bo wtedy było to nieszczęście dla Rzeszowa. Wiem, że jest w urzędzie kilku pracowników, którzy byliby w stanie dobrze prowadzić to miasto. Jest mój zastępca Marek Ustrobiński, są dyrektorzy wydziałów. Obecna kadra w urzędzie miasta Rzeszowa jest naprawdę dobra.

 

- Czyli jednak szuka Pan swego następcy …

 

- Nie ukrywam, że bardzo zależy mi na tym, żeby był to człowiek, który będzie kochał Rzeszów i będzie w stanie pracować dla tego miasta przysłowiowe 24 godziny na dobę, który niestrudzenie będzie się troszczył o rozwój tego miasta. Człowiek, któremu będzie zależało, żeby był tutaj wysoki poziom nauki, służby zdrowia, bezpieczeństwa, estetyki, sportu, który będzie się troszczył o te wszystkie dziedziny, które decydują o poziomie życia. Mój następca nie może poprzestawać na tym, co się już zrobiło, musi szukać nowych wyzwań.

 

Rozmawiała Dorota Zańko

 

 

Korzystamy z plików cookies i umożliwiamy zamieszczanie ich stronom trzecim. Pliki cookies ułatwiają korzystanie z naszych serwisów. Uznajemy, że kontynuując korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę.

Więcej o plikach cookies można dowiedzieć się na uruchomionej przez IAB Polska stronie: http://wszystkoociasteczkach.pl.

Zamknij