Rzeszów i Jasionka we włoskim tygodniku L’Espresso
RZESZÓW, RZYM. W najnowszym numerze największego włoskiego tygodnika opinii L’Espresso z 11 września br. ukazał się artykuł, którego autorką jest Federica Bianchi, a pisze ona m.in. o lotnisku w Jasionce pokazując je jako przykład rozsądnego inwestowania w oparciu o środki unijne.
Rzeszów i Crotone: dwa miasta z lotniskami finansowanymi z UE. Pierwsze się rozbudowuje. Drugie ogłasza upadłość.
Wieża kontroli lotów Sant'Anna w Crotone, małej miejscowości Pitagorasa z widokiem na morze Jońskie oraz Rzeszów, w najbardziej na południe wysuniętym regionie Polski. W przeszłości oba regiony bardzo biedne w porównaniu z północą kraju.
Oba regiony - Podkarpacie i Kalabria - zamieszkiwane są przez dwa miliony ludzi, a w przeszłości charakteryzowały się zacofaniem. Następnie oba miasta miały krótki i intensywny okres rozwoju przemysłu. Zakłady chemiczne Pertusola Sud i Montedison w złotym wieku lat siedemdziesiątych w okolicach Crotone, zaś w Rzeszowie rozwinął się przemysł lotniczy, gdzie produkowano silniki do samolotów, głównie dla ZSRR.
Dzisiaj obydwa regiony i miasta oferują ogromny potencjał turystyczny. Na Podkarpaciu z jednym z największych w Polsce jezior i obszarów leśnych, drugi z piękną linią brzegową rywalizującą z Sardynią.
Wreszcie, obydwie miejscowości leżą w odległości 1,5 godziny drogi autem od dużych lotnisk - Krakowa i Lamezia Terme, co może być dla nich ryzykowne. Jednak dzięki funduszom europejskim i prywatnym przewoźnikom liczą na rozwój.
Kto wydaje dobrze a kto odpada
Niestety, na tych podobieństwach należy poprzestać. Po okresie marazmu i szarości, w ciągu ostatnich 15 lat Rzeszów i jego lotnisko zrealizowały fenomenalny program odrodzenia, wykorzystując każdy cent udostępniony przez Unię Europejską. Crotone, pozbawiona pomysłów i odwagi, zmarnowało ostatnich 20 lat – całe pokolenie - goniąc marzenia przemysłowej przemiany, utracone poprzez lokalne interesy, które korzystały z pozycji politycznej kosztem społeczności, coraz bardziej ubogiej i apatycznej. Region Kalabria na koniec grudnia br. będzie musiał zwrócić ponad 600 mln euro do UE, ponieważ nie wykorzystał ich w odpowiednim czasie do zainwestowania.
Mniej podatków, więcej na zdrowie
Idziemy na spotkanie z Tadeuszem Ferencem, „pierwszym mieszkańcem” Rzeszowa, z czwartym mandatem wyborczym, wybranym z poparciem 77 procent głosów w mieście, które przez ostatnie kilka lat urosło ze 140 tys. do ponad 180 tys. mieszkańców. Przyjmuje nas w historycznym budynku urzędu na rynku, całkowicie odnowionym. Rozmawiamy wspólnie z zastępcami prezydenta oraz osobą odpowiedzialną za pozyskiwanie funduszy europejskich (w urzędzie pracuje 30 osób odpowiedzialnych tylko za załatwianie pieniędzy z UE).
- Dzięki Europie liczba naszych inwestycji wzrosła 6-krotnie - mówi z uśmiechem prezydent. - Większość z nich to inwestycje w infrastrukturę, ale nie wszystkie. Także w zdrowie publiczne, kulturę i turystykę. To m.in. spowodowało, że w ciągu ostatnich lat zyskaliśmy 35 tys. nowych mieszkańców i teraz jesteśmy oceniani na trzecim miejscu w Polsce pod względem najlepszych warunków do życia.
W ciągu dziesięciu lat, dzięki funduszom europejskim i nieugiętej woli prezydenta, byłego działacza komunistycznego, budżet miasta wzrósł z 85 mln do 318 mln euro i jest tylko nieco niższy niż cały budżet regionu podkarpackiego. Stopa bezrobocia spadła do 6,5 procent, a liczba studentów przypadających na mieszkańca jest najwyższa w całej Unii Europejskiej, przewyższając nawet bardziej znany Kraków. Jaka jest tajemnica tego sukcesu? Ferenc patrzy prosto w oczy i mówi:
- Kiedy w 2003 roku niemiecka firma MTU postanowiła produkować silniki lotnicze w naszym regionie, zrobiliśmy wszystko, aby nie wypuścić ich z ręki. Otworzyliśmy "Specjalną Strefę Ekonomiczną", gdzie są niskie podatki i zdecydowaliśmy się zainwestować we wszystko, co poprawi jakość życia w mieście - wybudowaliśmy i unowocześniliśmy szkoły, rozwijamy turystykę, tworzymy zaplecza sportowe i miejsca do rekreacji. Kiedy zgłosiła się do nas firma Heli One chcąc wybudować swój zakład, na początku spytaliśmy ich, jakich fachowców będą potrzebować. Potem w szkołach i na wyższych uczelniach zostały utworzone odpowiednie klasy i wydziały, które przygotowywały uczniów do potrzebnych zawodów. Tym sposobem na Uniwersytecie powstała inżynieria lotnicza.
Dzisiaj to miasto, określane w przeszłości jako „Polska B”, odzyskuje dawną reputację jako europejskie centrum przemysłu lotniczego, z takimi firmami jak kanadyjski Pratt & Witney, francuski Safrane, a także włoska Avio AgustaWestland.
- Zaczęliśmy z 15 firmami, a teraz mamy ponad 150 - mówi Andrzej Rybka, dyrektor Doliny Lotniczej. - Ale bez determinacji prezydenta nigdy nie odnieślibyśmy sukcesu. Dotyczy to też lotniska, jak i naszych uczelni.
Natomiast tutaj się gra
Spotkanie w Crotone było umówione na godz. 9:30. O godz. 10 burmistrza Peppino Vallone jeszcze nie było w ratuszu. Być może przez jakąś rozmowę telefoniczną. Może pojechał na badania do szpitala? Spotykamy się później. O godz. 12.15 jesteśmy w ratuszu.
- Widzi pani, jak przebudowane zostało stare miasto? – pyta. Z 24 mln euro uzyskanych z UE, miasto było w stanie wydać 17 mln na roboty publiczne pomimo uzyskania przedłużenia o 2 lata czasu na dokończenie inwestycji. Termin wygasa do końca br. roku.
- Jesteśmy miastem, które wykorzystało znacznie więcej pieniędzy – mówi Vallone. Zamiast 23 mln euro na rewitalizację miasta tylko 11 mln były wykorzystywane do starego miasta. Jeżeli umowa z regionem, który daje nam środki i bez których nie możemy inwestować została podpisana w 2010 r., pierwsze pieniądze przyszły w 2011 r., a prace rozpoczęliśmy w 2012 r., to jak mogliśmy wszystko skończyć do roku 2013? Gdy prezydenci będą dobrze to wszystko rozgrywać, to będą mieć pieniądze na dofinansowanie – tłumaczy burmistrz Crotone, którego budżet wynosi 50 mln euro z kosztami płac ok. 11 mln euro w stolicy jednego z najbiedniejszych regionów Włoch.
Ale opóźnienie w regionie w zapewnieniu finansowania spowodowane jest często motywami bardziej politycznymi niż biurokratycznymi i to niejedyny czynnik, który będzie blokował wykorzystanie pieniędzy. Nie pomogą nawet wyroki regionalnych sądów administracyjnych.
- Podpisanie projektu przekraczającego 1 mln euro często powoduje odwołania, które przerywają prace – tłumaczy Elisabetta Dominijaani z Biura Urbanistycznego.
Zdarza się, że Sąd Naczelny pomimo wyroku sądu niższej instancji nie zgadza się z tym wyrokiem i nie daje nam możliwości wyboru innej firmy. Rezultat jest taki, że nie możemy rozpocząć prac i nie otrzymamy dofinansowania.
W Crotone nie przykładają jednak należytej uwagi do funduszy. Brak jest również prawdziwej woli rozwoju miasta poza strategicznymi konturami najpiękniej reklamowanymi w czasie kampanii wyborczych, a później zamkniętymi w szufladach urzędniczych.
Katastrofa na lotnisku
Wśród dobrych pomysłów na rozwój regionu jest lotnisko, trzecie co do wielkości w regionie, który liczy tylko 2 mln osób. Od 15 kwietnia jest oficjalnie w stanie upadłości, ale sąd przedłużył zarządzanie przez następne sześć miesięcy, starając się znaleźć prywatnego partnera, który mógłby przejąć część udziałów od udziałowców publicznych (Izba Gospodarcza, województwa, regionu, miasta Crotone), którzy doprowadzili do upadłości. Po kryzysie w 2009 roku, kapitał zakładowy spółki lotniskowej wynosił 120 tys. euro. Musiał zostać podniesiony do jednego miliona euro, wyżej od ówczesnego poziomu zadłużenia. Plan naprawczy zakładał dofinansowanie lotniska w wysokości 31 mln euro, współfinansowane przez UE. Z tych pieniędzy tylko 4,7 mln euro wydano na modernizację lotniska. Władze regionu nigdy nie wyraziły zgody na wydłużenie pasa startowego oraz zapewnienie niezbędnych prac zewnętrznych. Izba Gospodarcza postanowiła opuścić struktury firmy (jej prezes, a także prezes zarządu lotniska zostali pozwani za sprzeniewierzenie 200 tysięcy euro) i sprzedać część swoich udziałów grupie lokalnych przedsiębiorców za 290 tysięcy euro. Ale władze regionu i prowincji nie zgodziły się. Dlatego też zdecydowano o ogłoszeniu upadłości. W ciągu tych siedmiu miesięcy bezczynności sąsiednie lotniska przejęły pasażerów i czerpią dodatkowe zyski.
Komisja Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, która analizuje skuteczność wydawania pieniędzy, pisze w e-mailu do redakcji: "W przypadku Crotone nie widzieliśmy żadnego długoterminowego planu, żadnych analiz, żadnych dowodów na pozytywny wpływ na gospodarkę regionalną.
Tymczasem w Rzeszowie dzieje się dokładnie odwrotnie. W około 10 lat lotnisko zainwestuje kolejne 18,6 mln z funduszy UE. Wybudowano już nową wieżę kontroli lotów, a lotnisko przygotowane jest do obsługi lotów międzynarodowych. Lufthansa ląduje dwa razy dziennie z Frankfurtu. Dziś lotnisko obsługuje ponad 600 tysięcy pasażerów i ciągle chce zwiększać tę liczbę. Posiada także dwóch akcjonariuszy publicznych - region i spółkę zarządzającą w Warszawie. Jest zarządzane z logiką biznesową, a nie polityczną, choć polityka też jest tu obecna – prawicowy marszałek nie chce aby komunistyczny prezydent wtrącał się w sprawy lotniska. Nikt jednak nie waży się blokować rozwoju lotniska. Są zbyt dumni żeby upuścić samolot, który oddala ich od komunistycznej zależności i nędzy po zaledwie 20 latach.
Link do artykułu: http://espresso.repubblica.it/attualita/2015/09/03/news/l-impietoso-confronto-tra-polonia-e-calabria-1.227644
[dziękujemy za pomoc w tłumaczeniu Maciejowi Chłodnickiemu z UM w Rzeszowie]