Po wyborach – o straszeniu PiS-em. Opinia Andrzeja Deca
W trakcie kampanii nasi przeciwnicy zarzucali nam – zwolennikom Bronisława Komorowskiego, że bezpodstawnie straszymy Prawem i Sprawiedliwością. Nie przyjmuję tej krytyki.
Andrzej Dec.
Nie ma sensu wyliczać tu powodów takiego przesłania. Są liczne, więc kto chce, łatwo je znajdzie. Ja jednak mam nadzieję, że Andrzej Duda będzie umiał udowodnić, że nie mieliśmy racji. Że te nasze obawy były płonne, a on będzie chciał i umiał być prezydentem wszystkich Polaków.
Dziennikarze mówią z kolei, że to był błąd: straszenie PiS-em już nie działa, bo zbyt liczne jest pokolenie, które rządów PiS-u nie pamięta a i wielu starszych chętnie zapomniało. To jednak nieporozumienie. Rzecz bowiem nie w doraźnej – słusznej lub nie – taktyce, ale w obawach usprawiedliwionych pamięcią i tym, co słyszeliśmy ze strony PiS-u przez ostatnich 8 lat. Inaczej mówiąc, to jest po prostu dawanie świadectwa prawdzie – przynajmniej takiej, jak ją widzimy.
Czy zmiana postawy PiS-u jest możliwa, to pytanie, na które nie ma oczywistej odpowiedzi. Jak już to wyżej pisałem, liczę na to, że przynajmniej Andrzej Duda zechce odciąć się od praktyk, które uważamy za naganne. Jak by to było z pozostałymi politykami PiS-u, wolałbym nie sprawdzać, bo jakoś słabo wierzę w możliwość takiej odmiany – choćby ze względów psychologicznych.